DJ Rush – niepublikowany fragment wywiadu dla DJ Magazine Polska
Legenda amerykańskiego techno w najnowszym DJ MAGU. Na okładce! Na jednej z dwóch okładek (szczegóły wkrótce). DJ Rush już w sobotę pojawi się po raz pierwszy w tym roku w naszym kraju, zagra na wyjątkowej imprezie Sounds of Electrocity w wyjątkowym miejscu czyli budynku Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu. Wyjątkowe będzie miał też towarzystwo – obok niego zagrają m.in. Marco Remus, Ben Sims, Hardy Hard i Lucca!
Oto fragment niezwykle ciekawego wywiadu, jakiego udzielił redaktorowi naczelnemu DJ Magazine Polska Marcinowi Żyskiemu. Wywiad był tak długi, że poza czterema stronami w drukowanym DJmagu, mamy też dla Was kilka pytań i odpowiedzi, które nie zmieściły się do miesięcznika. Oto one:
Zaskoczyła mnie twoja ostatnia kompilacja – na drugiej płycie było bardzo wolno i progresywnie…
– Chciałbym wydawać więcej kompilacji, gdzie byłaby muzyka, którą kocham. Jednak wytwórnie zawsze oczekują ode mnie hard techno bla, bla bla. Gdy chcesz zrobić coś innego, uciekają. Muszę więc żyć z tym, jak jest – nie traktuję tego aż tak poważnie, ciągle pamiętam, że w muzyce chodzi o zabawę i ekspresję, więc płynę z nurtem i nadal robię to, w czym jestem najlepszy. Już niebawem wszystko samo zacznie się zmieniać…
Często powtarzasz, że najlepsza publika jest w Bułgarii i we wschodnich Niemczech, musieli naprawdę zrobić na tobie wrażenie!
– Wschodnie Niemcy zawsze stanowiły ważny element mojej działalności jako didżeja. To przez nich zacząłem grać tak mocno – tłum był w ekstazie, nawet dziewczyny chciały jeszcze mocniej…Widziałem przed sobą kobiety z ogolonymi głowami, w futerkowych kurtkach i butach Buffalo. Wszystkie szalały do ostatniej minuty imprezy. Byłem w siódmym niebie grając tam, miejsca wyglądały obskurnie, prawdziwy underground. Nie mieli tam wielkich pieniędzy, więc bardziej martwili się o ludzi i zważywszy na dostępne środki, dawali radę. W innych częściach Niemiec było inaczej – promotorzy zdawali się mówić „Zobaczcie co mamy, możemy wydać dużo kasy i mieć w naszych klubach najlepszych didżejów, najciekawsze światła, za wejście trzeba słono zapłacić, ale w naszej okolicy mieszkają dzieciaki z forsą”. Zapominali o co w tym wszystkim chodzi – dobry klub to dużo miejsca do tańczenia, świetne nagłośnienie i sprzęt dla didżeja, a także czyste toalety dla gości. Kluby z dużymi pieniędzmi często o tym zapominają.
A Bułgaria?
– Gdy poleciałem po raz drugi w życiu do Bułgarii, zrobiłem wielkie “wow”, zostałem wystrzelony w kosmos. Komplet ludzi, wszyscy pełni energii, nie widziałem ani jednej smutnej twarzy. To było nieprawdopodobne, nie mogłem w to uwierzyć. Wszyscy byli tacy szczęśliwi i tak świetnie się bawili! Czułem się tam wspaniale – wiesz, to niestety rzadkie widoki. Często gram w miejscach, gdzie widzę głupich ludzi stojących po bokach z pokerową twarzą, patrzących krzywo na innych i szukających zaczepki. Nienawidzę tego – nie wychodźcie z domu, jeśli nie lubicie muzyki czy didżeja…
Wschodnie Niemcy i Bułgaria to jednak nie jedyne miejsca, o których ciepło wypowiada się DJ Rush. Ma też wiele świetnych wspomnień z Polski, co więcej – twierdzi, że polskim klubowiczom wiele zawdzięcza. Co takiego? Dowiecie się z rozmowy miesiąca w najnowszym DJmagu, który pojawi się w tym tygodniu. Polecamy!