Felieton FTB 'Deadmau5 razy pięćset’
Zastanawialiście się kiedyś co by było, gdyby prawa autorskie obejmowały nie tylko melodię danego kawałka, ale również jego brzmienie? W tej chwili, żeby opatentować swój utwór, trzeba przedstawić zapis nutowy całej kompozycji. Nie ma znaczenia czy jest on wykonany przez orkiestrę symfoniczną czy przez gościa na fujarce. Co za tym idzie – nie można zastrzec sposobu wykonania kawałka. Gdy więc jednego dnia ktoś wpadnie na stworzenia numeru przy pomocy dajmy na to chóru owiec na drum and bassowym podkładzie, który stanie się wielkim przebojem, już następnego dnia mogą powstać kolejne utwory oparte na tym pomyśle, i jeżeli będą miały inną melodię, wszystko będzie OK.
Nie wiem jak to dokładnie wygląda w innych krajach, ale nie słyszałem nigdy o płaceniu za wykorzystanie podobnego patentu brzmieniowego czy struktury. Gdyby wprowadzić coś takiego, świat muzyki klubowej stanąłby do góry nogami, być może już nigdy nikt nie narzekałby na to jak bardzo jest do siebie podobnych większość produkcji danego gatunku. Wyobraźcie sobie, że każdy nowy producent trancowy czy housowy musiałby płacić sporą sumkę za to, że w swoim nagraniu ma tak samo brzmiący beat, synthy, podobnie ułożony breakdown i tak dalej. Ferry Corsten byłby być może najbogatszym człowiekiem na świecie – wielu znawców uważa jego „Out of The Blue” jako System F jako kawałek, który do dziś powielany jest na okrągło przez prawie wszystkich trancowych producentów.
W ostatnich latach najbardziej spuchłoby prawdopodobnie konto Joela Zimmermana znanego jako Deadmau5. Od czasu pojawienia się kawałka „Faxing Berlin”, aż roi się od produkcji brzmiących dosłownie identycznie. Zaczęło się od Adama K i InPetto, w tej chwili można by wymieniać w nieskończoność. Najbardziej zadziwiający jest fakt, że zrzynaniem z patentu Deadmau5 nie zajmują się tylko szukający rozgłosu debiutanci, ale też uznane firmy – artyści, którzy przez lata wypracowywali własne brzmienie. Mam tu na myśli zwłaszcza Above & Beyond (jako Oceanlab – „On a Good Day”) i Chicane („Poppiholla”). Prawie spadłem z krzesła, gdy trafiłem ostatnio na teledysk Antoine’a Clamarana, który przez ponad dekadę serwował parkietowe sztosy w stylu pompującego house’u, a ostatnio popełnił najpierw brzmiący prawie jak Modern Talking „Gold”, a następnie „Reach For The Stars”, które już od pierwszych sekund brzmi jak Deadmau5.
Za każdym razem gdy słyszę te produkcje, myślę sobie o należnych tantiemach dla kanadyjskiego artysty, który – co znamienne – w tej chwili tworzy już muzykę w innym stylu. Ciekawe czy jego też to boli, czy raczej z tego powszechnego inspirowania się jego pomysłem cieszy? W wywiadzie dla DJmaga Tony McGuinness z A&B stwierdził, że to nie Deadmau5 wpadł na taki patent, że „ósemkowe wybijanie nut na syntezatorze” to nic nowego, ale ja się z tym nie zgadzam. Ósemki ósemkami, ale w tych przypadkach inspiracja poszła za daleko, każdy z pozostałych elementów produkcji również jest identyczny. Że też im nie wstyd! Po tylu latach w branży uciekać się do takiego brzmieniowego plagiatu. Mają szczęście, że prawo jeszcze nie zdążyło się dostosować do takich praktyk.