News

’Lubię tłusto i ciężko’ – Moshic dla FTB.pl

Już w najbliższą sobotę 7 listopada legenda muzyki progresywnej zagra zapewne pięknego seta w klubie Piekarnia w Warszawie. W związku z tą wizytą postanowiliśmy zadać Moshicowi kilka pytań.



Jak taki doświadczony DJ i Producent, może określić obecny stan sceny progressive?


– Progressive jest teraz dużo bardziej „prawdziwy” w kontekście artystów, którzy zostali przy tym gatunku. Kiedyś był to trend grany i słuchany przez wszystkich, wszędzie. Teraz tak można określić minimal czy electro. Producenci, którzy zostali przy progressive house odczuwają jednak, że ten gatunek znowu zaczyna cieszyć się większą popularnością po kilku latach dominacji innych trendów. Ludzie szybko się nudzą, jednak prawdziwi fani są ze mną od lat.


 Czy potrafisz wskazać artystę, lub artystów, którzy byli dla ciebie inspiracją w ostatnim roku?

– Niespecjalnie, całą swoją uwagę skupiłem na moim czwartym albumie. Jednak na pewno godnymi uwagi i szerszego zainteresowania są artyści, z którymi podpisałem kontrakty do mojego labelu – Contrast.


Jaka jest definicja dobrego utworu według Moshica?

– Musi być być „tłusty” i ciężki, jednak nie pod względem tempa czy mocy, lecz pod względem przesłania, jakie za sobą niesie. Porządny „drive”, hipnotyczne dźwięki to dobra baza do utworu, jednak dopiero wtedy jest faktycznie dobry, kiedy nawet fan Drum’n’Bassu zacznie go słuchać i stwierdzi, że to jest niezłe. Wtedy wiem, że spisałem się dobrze w moim studio.




Guy J, Guy Gerber, Juju & Jordash, Chaim również pochodzą z Izraela – znacie się?


– Gerber to mój bardzo dobry znajomy, znamy się od lat i łączy nas głęboka przyjaźń. Bardzo się cieszę, że moja rodzima scena elektroniczna tak się rozwija. Szczególnie dlatego, że wszyscy się znaliśmy zanim „globalna fala” nas zabrała i sprawiła, że staliśmy się rozpoznawalni na całym świecie. Wiem, że Gerber bardzo ciężko pracował na swój obecny sukces, a ja się z tego powodu strasznie cieszę.

Jakie obecnie miejsce na świecie są najlepsze do grania progressive’u?

– Wschodnia Europa to doskonałe miejsce do grania tego gatunku, zresztą dla całej sceny undergroundowej. Serce niszowej elektroniki przeniosło się z Londynu do Berlina czy właśnie tutaj. W dawnej stolicy muzyki ludzie wydają się raczej zagubieni i nie dońca sami wiedzą, co jest jeszcze fajne a co nie.

Czy czujesz więź z innymi „bogami” progressive – Sashą, Digweedem, Warrenem?

– Zawsze czułem mocną więź z Digweedem. Sasha i Nick Warren zmienili zupełnie swój styl i są dalecy od grania progressive’u. Digweed też się oczewiście zmienił, jednak cały czas w jego stylu widać tłuste i brudne brzmienie, nie poszedł w kierunku grania tandety jak inni.

Jest jakiś nowy gatunek, który ci przypadł do gustu?

– W zasadzie to nie ma nic nowego. Wszystko jest takie samo, nic ciekawego się nie dzieje w muzyce.

Jakie masz plany wydawnicze na najbliższe miesiące?

– Mój czwarty album „Sapirinion/Tubta” zostanie wydany bardzo niedługo. To podwójna płyta CD – jedna z muzyką ambient/chillout, a druga to zmixowny progressive. To chyba mój najlepszy album do tej pory.




Słuchasz innej muzyki tanecznej?

– Dostaję chyba z 500 promówek dziennie, więc tak – słucham bardzo dużo. Poza tym jednak bardzo lubię słuchać tradycyjnej muzyki żydowskiej i hiszpańskiej – mam hiszpańskie korzenie.

Co lubisz robić, kiedy masz dosyć muzyki?

– Hmm, kiedy w danej chwili nie robię muzyki, to myślę o tym jak mogę ulepszyć moje brzmienie i co zrobić, żeby moja muzyka była jeszcze ciekawsza. To chyba utrapienie każdego producenta.

Czy rozpoznajesz jakichś polskich producentów?

– Znam doskonale jednego – Cbass’a, już od lat. Często wymieniamy się muzyką, a jego produkcje z ostatnich lat to naprawdę kawał niezłej deepowej roboty. Bardzo wiele z nich znajduje się w moich mixach. Cbass wraz ze swoim współproducentem wykazali się ogromną wiernością do tłustego, deepowego i często mrocznego brzmienia. Za to właśnie bardzo ich cenię.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →