Fedde Le Grand – wywiad dla FTB.pl
Dobrze się dzieje w 2009 roku dla Holendra. Niedawno wydał album OUTPUT, na którym aż roi się od znanych gości (m.in.. Will.I.Am, Ida Corr, Funkerman itd..). Zapytaliśmy go jak zamierza w przyszłości kształtować swój wizerunek, bo póki co jest on głęboko osadzony po komercyjnej stronie. Na plakacie w mieszkaniu nastoletniej fanki czy na ustach wymagających klubowiczów?
Dwa lata temu spotkaliśmy się we Wrocławiu rozmawiając o twoich pierwszych sukcesach i pomyśle na siebie. Sporo się zmieniło od tamtego czasu, szczególnie że zacząłeś nagrywać jako FLG. Czegoś ci brakowało?
– Należę do ludzi, którzy nie lubią robić wciąż tego samego. Stąd pomysł na produkowanie nieco innej muzyki. Nie oddzielam tym samym produkcji podpisanych jako Fedde Le Grand i FLG. Obie są częścią mnie, czego dowodem utwór “Noise Reduction” na płycie Fedde Le Grand, wyprodukowany pod marką FLG.
Jak Dwie Twarze z ulic Gotham City?
– [śmiech]. Odpowiada mi to porównanie! Chodzi jednak o coś więcej, bo ja po prostu lubię muzykę. Gdybym nagrywał tylko pod jednym pseudonimem, ludzie podświadomie zaczęliby przewidywać co to może być. FLG to wciąż ja, ale w innym wydaniu.
To przecież inna muzyka.
– Tak myślisz? Może jest trochę bardziej techniczna, ale nie ma tu przepaści w stosunku do produkcji Fedde Le Grand. FLG jest wyznacznikiem tego co prezentuje na żywo, dlatego chciałbym więcej nagrywać tego typu rzeczy. Teraz będę miał na to zdecydowanie więcej czasu.
Wielu producentów tworzy pod wieloma pseudonimami. Kilka duetów rozpadało się na skutek różnic ‘charakterów’. Dubfire i Sharam są tego najlepszym przykładem i aż dziw, że mogli tworzyć niegdyś pod jednym szyldem Deep Dish. Po co tobie inny pseudonim? Tworzysz nową markę czy uciekasz od poprzedniej?
– Byłbym nieszczęśliwym człowiekiem, gdybym musiał robić to samo przez resztę mojego życia. Myślę, że z tego powodu Cirez D, Pryda i Eric Prydz to ta sama osoba, podobnie jak Green Velvet i Cajmere. Tworzenie muzyki nie powinno wyglądać jak McDonald’s, gdzie dokładnie wiesz czego możesz się spodziewać. Miłość do muzyki powinna się wyrażać w różny sposób.
Tyle, że publiczność festiwalowa częściej kojarzy cię z muzyką popularną. FLG jest sposobem na poszukiwanie nowej publiczności?
– Nie wierzę w ekstremalne opcje. Ani Fedde Le Grand nie jest w zupełności komercyjny, ani FLG nie jest do końca undergroundowy. Chcę balansować pomiędzy tymi skrajnościami i uważam mówienie: ja gram 30% muzyki komercyjnej, a 70% niekomercyjnej- za bezcelowe. To powinno wypływać samoczynnie.
Powiedzmy sobie szczerze, twoja twarz jest dziś produktem wystawionym na sprzedaż. Przez klipy, plakaty itd. Przecież to jednoznacznie wyznacza twoją obecną pozycję na rynku.
– Jest różnica pomiędzy byciem znanym, a komercyjnym. Sebastian Ingrosso czy Mark Knight też są znani, choć nie w 100% komercyjni. Oddzielałbym te dwie rzeczy. Najważniejszy jest w tym wszystkim odbiór muzyki przez publiczność. Jeśli bawią się świetnie, co sprawdzam za każdym razem, dostrajając się do ich potrzeb, to wszystko jest w porządku.
Rozmawiał: Przemek Bollin