Martijn Deykers, dubstepowiec odpowiedzialny ostatnio za (fenomenalną!) kompilację Fabric 50, która ukazała się przedwczoraj (polecamy!) opowiada o swoich przeżyciach związanych z muzyką. Ciekawa historia względnie nowej twarzy w show biznesie, tłumaczy sposób w jaki pojawiają się na świecie nowe trendy muzyczne. Odważnie, jak na tak krótką karierę!
|
Kiedy jestem w jakimś specjalnym miejscu, nagrywam dźwięk, by złapać klimat. Moje studio wygląda bardzo sterylnie, nie ma tam wiele oglądania – duża biała przestrzeń z komputerem i trochę sprzętu, ale używając moich nagrań szybko mogę przywrócić do życia pewien nastrój. Co nie znaczy, że użyję wszystkiego co nagrywam – przynajmniej mogę tego posłuchać i przypominać sobie: „o tak, byłem wtedy w Berlinie, czułem się tak albo inaczej”. Z tego powstaje muzyka.
Jesteśmy w Eindhoven, mieście, w którym dorastałem, potem wyprowadziłem się do Rotterdamu, gdzie żyłem sześć lat. Obecnie mieszkam w Waszyngtonie w USA, ale stwierdziłem, że mogłoby być dobrze wrócić tam, gdzie wszystko się dla mnie zaczęło – tu, w De Effenar, miejscu gdzie zagrałem swoje pierwsze wielkie występy, w czasach gdy chodziłem na dużo imprez housowych i techno. Byłem oczywiście bardzo młody w porównaniu do reszty ludzi i DJ-ów, dlatego miałem dziwne wrażenie, że jest za późno, by stać się częścią tego świata. Tak nie było tylko z drum’n’bassami – to była cała nowa generacja, rozpoczęta wraz z muzyką właśnie w tamtych czasach, w połowie lat dziewięćdziesiątych, więc od początku czułem się jak u siebie. Nie uważam tego za przypadek, raczej jako coś związanego z pokoleniami. Historia zatoczyła koło – spójrzcie jak narodził się dubstep. To też cała nowa generacja. Cała masa dwudziestoparolatków robiących muzykę i niosących ze sobą nowe brzmienia – tak właśnie za każdym razem wymyśla się ją na nowo. Młodzi ludzie z własnymi inspiracjami, tłumaczący je na muzykę.
Można by powiedzieć, że mamy teraz „pokolenie Nintendo”. Ludzie dorastali grając na ich konsolach i miało to wielki wpływ na ich brzmienie – potrafią zrobić z 8-bitowego dźwięku muzykę dance. Ja nigdy nie byłbym w stanie. Pewnie, gralem na Nintendo, ale nigdy nie aż tyle; i nigdy nie było to dla mnie aż tak ważne, jak jest to dla nich teraz. Mój parę lat młodszy brat grał dużo na różnych konsolach, ja chyba byłem typem starego zgreda! Nie no, żartuję – chodzi mi o to, że możesz wpaść na taką inspirację, ale dopóki nie jest to naprawdę część ciebie, nie sądzę, że możesz zrobić z tym coś kreatywnego. Sądzę, że może teraz moje wczesne lata z techno i housem pojawiają się u mnie w muzyce. Klimat, pewne konkretne dźwięki czy aranżacje. Niewykluczone, że miały one większy wpływ na mnie niż okres drum’n’bassu…
|
Dalej opowiada o swoich wrażeniach związanych z Eindhoven – jeśli ciekawi was również jako osoba, prywatnie, na co dzień, resztę wywiadu znajdziecie w wideo! Brzmienie Martyna natomiast sprawdźcie koniecznie na kompilacji Fabric – polecamy! |