Otwarcie Voodoo Nights w Pachy – relacja prosto z Ibizy!
Z dnia na dzień sezon na Ibizie nabiera coraz większych rumieńców. W środę byliśmy świadkami otwarcia kolejnej rezydentury na wyspie, tym razem padło na Ericka Morillo i jego cykl imprez pod nazwą Subliminal Sessions Pres. Voodoo Nights, którego imprezy odbywają się w każdą środę w Pachy. Tej nocy, razem z Erickiem wystąpił członek Szwedzkiej Mafii – Steve Angello.
Początki mają to do siebie, że bywają trudne. Śmiało można powiedzieć, iż początek tej imprezy należał właśnie do tych trudnych. Słuchając się rad znajomych, postanowiliśmy zjawić się w Pachy na godzinę przed rozpoczęciem imprezy, czyli o 23. Wielkie było nasze rozczarowanie, gdy zauważyliśmy, że bramki były wciąć zamknięte i nie zapowiadało się, by szybko je otworzono. Nie pozostało nam nic innego jak „krótki” spacer i oczekiwanie. Chwilę po północy Pacha otworzyła przed nami swoje podwoje. Pierwsze wrażenia?
Klub
Pacha odkrywa przed swoimi gośćmi klimat hiszpańskiej hacjendy, przez co czujemy się jak na dużej „domówce”. Wystrój nie należał do tych najbogatszych, w zasadzie za całą dekorację można uznać wielką laleczkę voodoo, podest dla tancerek, żyrandole z czaszek, kilka kul dyskotekowych oraz zwisające tu i ówdzie symbole marki Subliminal Sessions. Niewątpliwie rzuciło nam się w oczy okazałe nagłośnienie groźnie zwisające nad parkietem. Wystrój parkietu psuło niedbałe rozwieszenie oświetlenia. O klubie tyle.
Ludzie
Jako iż nie działo się zbyt wiele tuż po otwarciu, przysiedliśmy niedaleko wejścia i popijając 250ml Coli za 32zł obserwowaliśmy ludzi. A był to ciekawy widok. Śmiało można powiedzieć, iż Pacha przyciąga różnorodną publikę. Mając 19 i 22 lata czuliśmy najmłodszymi uczestnikami imprezy. Jak wszędzie, wśród klubowiczów można było odnaleźć ludzi spragnionych dobrej imprezy oraz tych, którzy chcieli się pokazać. Jednak bez względu na powód, jaki przyciągnął tych ludzi, wszyscy byli bardzo przyjaźnie nastawieni, uśmiech gościł na twarzach ogółu. Wyjątek od tej reguły można zastosować do obsługi baru.
Przebieg imprezy
Jak wspomnieliśmy na wstępie, początek był dość trudny. Niejaki Carl Kennedy, który grał przez pierwsze trzy godziny dość wyraźnie nas osłabił. Niestety, nie był to efekt nadzwyczaj dobrej muzyki. Set był nudny, bo też takie było zadanie Carla – miał nas delikatnie wymasować basem. Nie będziemy się rozpisywać na jego temat, bo też niespecjalnie jest o czym pisać. Przejdźmy do artystów dla których zjawiliśmy się tego dnia w Pachy. Ramię w ramię stanęli za konsoletą przedstawiciele dwóch odmiennych oblicz muzyki house. Przyznamy się bez bicia, iż po tym co mieliśmy okazję usłyszeć od Ericka podczas jego ostatniej wizyty w Polsce na Stadium Of Sound, spodziewaliśmy się raczej seta dość… radiowego. I tu ogromne zaskoczenie! Tak tłustych bitów nie słyszałem na żadnej imprezie. Niesamowicie rytmiczne i mocne utwory wprowadziły nas niemal w stan ekstazy. Niestety, tuż po tym jak impreza rozkręciła się na dobre, ludzie zaczęli się zachowywać jak stado owiec ;). Nie wiadomo co nimi kierowało – chodzili bez przerwy w te i we wte, niejednokrotnie potrącając nas, depcząc, upuszczając szklanki, skutecznie utrudniając nam szaleńcze pląsy. Nie było to złośliwe, lecz nasza cierpliwość została wystawiona na poważną próbę. W pewnym momencie, raz po raz próbując rozkręcić się na parkiecie, mieliśmy ochotę strzelić fochem z przytupem i głośną melodyjką, niekoniecznie cenzuralną:). Na szczęście nasze emocje były regularnie chłodzone przez armaty CO2 umieszczone tuż nad parkietem – nie ma nic bardziej pobudzającego w dusznym, tłocznym klubie jak kurtyna chłodu przy tak energetycznej muzyce (no chyba że ktoś preferuje fetę 😉 ). Mimo wszystko dało się odczuć jeszcze jeden poważny problem – nagłośnienie. Basy maksymalnie przesterowane powodowały nieprzyjemne uczucie kompletnego ogłuszenia. Ludziom z wrażliwymi oczami, również może się nie spodobać bardzo intensywne oświetlenie, konkretnie – mocne stroboskopy. Ich puls potrafił zachwiać równowagę idącego człowieka (trzeźwego).
Może całość brzmi nieco zniechęcająco, ale naprawdę nie żałujemy tej imprezy. Muzyka wynagrodziła nam wszystko. Poczuliśmy klimat Pachy, który z dnia na dzień gości w naszych okolicach coraz częściej, a trzeciego lipca na dobre eksploduje na terenie poznańskich targów. Mamy jedynie nadzieję, że nagłośnienie będzie lepsze! Impreza była warta późniejszego uczucia pięt wbijających się w tyłek i tego, jakże specyficznego dzwonienia w uszach oraz problemów z zaśnięciem. Całe szczęście na Ibizie mamy możliwość wyleczenia się na pięknych plażach w tym jakże cudownym, śródziemnomorskim klimacie. Myślami już przygotowujemy się do otwarcia kolejnej rezydentury, tym razem poniedziałkowe uczty z Tiesto w Privilege, z której również zdamy Wam relację :).
Szczęśliwi
Szila & Wit