Ben Klock: 'Szukam duszy nawet w maszynowym techno’
Ben Klock to jeden z najważniejszych rezydentów na w berlińskim światku muzycznym, a może i na całym świecie. Od początku związany jest z kultowym już klubem Berghain oraz ich labelem Ostgut Ton. Niedawno skompilował świetną, niesamowicie przekrojową składankę „Berhain 04”. Dziś możemy zajrzeć nieco w jego głowę i dowiedzieć się, co inspiruje jego muzykę…
Czytałem gdzieś, że jesteś klasycznie wykształconym pianistą – jak sądzisz, w jaki sposób wpływa to na twoje podejście do DJ-ki i muzyki elektronicznej?
Brałem lekcje gry na pianinie, gdy bylem młody, ale zawsze lepiej wychodziło mi improwizowanie niż granie z nut. Zwykłem wracać do domu ze szkoły, siadać przy pianinie na dwie godziny i po prostu improwizować dla odstresowania. Był nawet czas, gdy chciałem studiować jazzowe pianino na uniwersytecie, ale osiem godzin ćwiczeń dziennie zniechęciło mnie do starań osiągnięcia perfekcji w jednym instrumencie. Zdałem sobie sprawę, że jestem bardziej zainteresowany nowymi brzmieniami, dźwiękami elektronicznymi i komponowaniem w sensie możliwości użycia wszystkiego, czego tylko chciałem. To naprawdę wkręciło mnie w świat muzyki elektronicznej – jest w niej znacznie więcej miejsca na wszystkie rodzaje pomysłów. Nie sądzę, że moje wykształcenie klasyczne ma nadal wpływ na to, co robię. Ciężko pracowałem by zgubić wszystkie klasyczne i jazzowe wpływy, bo nie to interesuje mnie w muzyce elektronicznej. To kompletnie inne podejście – bardziej chodzi o atmosferę i powtarzalność niż o muzykę w klasycznym podejściu. Można by powiedzieć, że zawsze szukam jakiejś duszy, jakiegoś dotyku ludzkiego w muzyce, nawet, gdy jest to ciężkie, maszynowe techno. Powiedziawszy to, nie sądzę, że złą rzeczą jest potrafić grać na pianinie – po prostu ułatwia to znaleźć akordy czy nuty, które masz w głowie .
Na jakim etapie postanowiłeś zaangażować się w DJ-kę i produkcję?
Grałem na pianinie i gitarze, pisałem piosenki i słuchałem różnych rodzajów muzyki – rocka, popu, funku, wszystkiego – ale nie byłem naprawdę usatysfakcjonowany, szukałem czegoś nowego. I oczywiście zacząłem częściej chodzić do klubów. Pamiętam jak słuchałem „Inner City Life” Goldiego po raz pierwszy. Rozwaliło mnie. Myślałem, że to coś kompletnie nowego. Jako DJ zaczynałem od drum & bassu, ale grałem tak tylko kilka miesięcy. Ostatecznie uznałem house i techno za mocniejsze, bardziej ponadczasowe i zabawne.
Kawałek „Goldrush” z twojego albumu wydaje się mieć w sobie pewien wpływ z dubstepu. Słuchasz go dużo? Jakie są twoje przemyślenia na temat romansu między techno i dubstepem?
Sądzę, że flirt pomiędzy dubstepem i techno jest naprawdę odświeżający. Uwielbiam klimat niektórych dubstepów, lubię ich słuchać w samochodzie. Świetnie, że artyści z obu gatunków wymieniają się pomysłami, inspirując siebie nawzajem. Ale w ostateczności, jestem z pewnością techno-kolesiem.
Jakiej muzyki słuchasz w czasie wolnym i jakich artystów cenisz w tej chwili?
Dokładnie w tej chwili słucham remiksu Shackletona dla „Rusty Nails” Modeselektor. Uwielbiam go. Tak naprawdę nie słucham dużo muzyki, bo jestem cały czas otoczony przez nią, produkcję lub DJ-kę, więc czasem kocham ciszę. Inni artyści – naprawdę kocham nowe nowojorskie brzmienie jak np. DJ Qu i Levon Vincent. Plus mój człowiek DVS1 z Minneapolis.
Co przyniesie Benowi Klockowi przyszłość?
Wiele! Inspirujących ludzi i momenty. Inspiracja to to, czego potrzebuje artysta i każdy z nas. A jeśli mogę sam zainspirować kilku ludzi, jestem szczęśliwy.
Wywiad przeprowadzony dla Junoplus