W ramach przybliżania Wam początków teraźniejszej muzyki
klubowo-elektronicznej, przedstawiamy trzeciego ze świętej trójcy
z Detroit. Trio z Belleville, pionierzy techno, to oczywiście
Derrick May, Kevin Saunderson i Juan Atkins, który dwadzieścia dwa
lata temu, jeszcze przed wieloma panującymi obecnie nurtami,
opowiedział o narodzinach techno magazynowi Music Technology.
Długi i interesujący wywiad dotyczący sprzętu zaczyna się od
tego, co interesuje nas najbardziej – tego, czym inspirowane było
detroit techno i kto miał największy wpływ na jego rozwój. Wbrew
pozorom nie był to żaden z ówczesnych producentów, lecz radiowy
prezenter „The Electryfing Mojo”…
„Mojo naprawdę miał wielki wpływ na muzykę w Detroit. Grywał
mnóstwo niemieckich i brytyjskich płyt z importu. To w jego audycji
pierwszy raz usłyszałem Kraftwerk w ’78 albo ’79. Puszczał
wszystko od B52 do Jimi Hendriksa i Kraftwerk, Petera Framptona…
Wszystkie rodzaje muzyki.”
Pierwszym entuzjazmem Atkins pałał dla Kraftwerk i
Giorgio Morodera, szczególnie wspomina dzieła Morodera z Donną
Summers i jego własny album „E=MC2”. „Około 1980 miałem
kasetę z samymi Kraftwerkami, Telex, Devo, Giorgio Moroderem oraz
Garym Numanem i jeździłem samochodem odtwarzając ją.” W tym
samym czasie Mob, George’a Clintona w wielkim stylu wprowadzały funk
do Detroit, a Mojo miał w tej sprawie udział.
„Grał wszystkie te kawałki Parliament i Funkadelic,
które wszyscy chcieli usłyszeć. Te dwie grupy były wtedy w
Detroit naprawdę wielkie. Tak w zasadzie, były one jednym z
głównych powodów, z których disco tak naprawdę nie miało tak
wielkiego udziału w muzyce Detroit w ’79. Mojo prezentował mnóstwo
funku, po prostu by być innym niż wszystkie inne stacje.. Gdy
wyszło „Knee Deep”, wbiło ono ostatni gwóźdź do trumny
muzyki disco.”
Krótkotrwały boom disco w Detroit zainspirował wielu
ludzi do zajęcia się miksowaniem. Atkins, słuchając radia i ucząc
się z niego, był jednym z nich. Później nauczył miksować May’a
i duet zaczął grywać razem sety DJ-skie jako Deep Space. W ’80-’81
spotkali się z Mojo i zaproponowali, że będą mu dostarczać miksy
do jego audycji. Około ’81-’82 zrobili to, obdarzając hojnie uwagą
artystów tak różnorodnych jak Prince i B52.
„Robiliśmy megamiks na jednym kawałku,
przedłużaliśmy go, robiliśmy z nim sztuczki… Mieliśmy dwie
kopie tej samej płyty i robiliśmy flanger oraz ponowne aranżacje –
po prostu dziwne rzeczy, które dałyby kawałkowi trochę dodatkowej
energii. W końcu zaczęliśmy robić dwudziestominutowe miksy,
podczas których puszczaliśmy całą masę utworów razem. W
zasadzie robiliśmy przejścia; było to jeszcze zanim skreczowanie i
wszystko to powstało. Tworzyliśmy miksy na kasetach. Wiele z nich
było robione przy użyciu przycisku pauzy.”
|