News

Marco Bailey: wczoraj i dziś

Jedna z największych gwiazd tegorocznego Mayday to artysta przeżywający swoją drugą młodość. Wciąż pełen inwencji twórczej i zdolności do dostosywania się do zmian zachodzących w klubowym świecie, Bailey z dinozaura techno stał się jednym z topowych nazwisk dzisiejszej sceny.


WCZORAJ




Marco wygląda na twardziela i takim podobno był od początku. W wieku 12 lat najbardziej kręciły go wyścigi na rowerach i motorach. Gdyby nie kontuzja na motocrosie, może nigdy nie zająłby się muzyką? Na szczęście zrobił sobie krzywdę (sic!) i skierował swoje zainteresowanie w inne rejony. Zakochał się w muzyce, potem muzyce tanecznej, z czym przyszła ochota na miksowanie, chwilę póżniej również produkowanie muzyki.


Nie wszyscy wiedzą, że Bailey zaczynał od produkowania muzyki trance – wtedy jako DJ Marco Bailey. W jego dyskografii z lat 90. znajdziecie tracki wydawane w Dance Opera czy kultowym labelu Bonzai! Około 1998 roku przerzucił się na techno (z elementami electro) i zrezygnował z „DJ” przed nazwiskiem. Zarzucił świat całą masą świetnych, mocnych numerów techno, wydawał je m.in. w labelu Carla Coxa Intec Records. W 2000 wraz z Cristianem Varelą otworzył label Pornographic Recordings, a w 2002 miał już na tyle wyrobioną markę, że postanowił stworzyć zupełnie własny label MB Elektronics. W międzyczasie w 2001 ukazała się słynna, zmiksowana przez niego kompilacja „I Love Techno”.


 


DZIŚ



Jedno się nie zmienia od lat – Marco Bailey pozostaje najbardziej sławnym elektronicznym artystą z Belgii. Od 2002 roku większość produkcji tworzy razem z przyjacielem Tomem Hadesem (wcześniej często współpracował z Redheadem). Do 2008 roku w swoich setach sięga po mocne i szybkie techno, często inspirowane electro. A później? Jak wielu innych na technicznej scenie zaczyna rozglądać się za innymi gatunkami, ku zaskoczeniu wielu fanów odnajduje się w wolniejszych odmianach muzyki techno, będących bardzo blisko różnym odmianom house’u.


Nie przestaje tworzyć miażdżących parkiety technicznych pocisków, ale rok 2010 w jego wykonaniu zapamiętamy głównie dzięki dwóm sporym zaskoczeniom – „Watergate” to kawałek, który mógłby znaleźć się (i znajdował się) w tracklistach wielu didżejów prezentujących pompujący house (a nawet funky-house czy disco-house), z kolei „Jungle Laps” czy ostatni remiks dla Digweeda i Muira to prawidziwe progresywne perły. Oba wspomniane tracki ukazały się zresztą w wytwórni Bedrock Johna Digweeda, w międzyczasie Bailey powrócił na łono wskrzeszonego labelu Intec Carla Coxa. Jak zagra na Mayday? Trance’u się nie spodziewamy, ale prawie każda odmiana house’u i techno może się zdarzyć. Na pewno będzie ciekawie. 




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →