Legend radiowych w dziedzinie muzyki klubowej jest kilka, ale chyba żadna nie może równać się z gospodarzem kultowego Essential Selection…
Pete Tong, bo o nim oczywiście mowa, ostatnio oprócz DJ-ingu, na poważnie zajął się również produkcją muzyki – w 2010 nazwiskiem jego podpisanych zostało kilka ciekawych utworów i remiksów. Do jego dorobku dołącza wydana kilka dni temu nakładem Toolroom Records EP-ka „Headstrong”.
Gdzie
się teraz znajdujesz?
W
Londynie, w łóżku, wracam do życia po ciężkim bombardowaniu we
Włoszech…
Twoje
ostatnie wydawnictwo, „Headstrong EP” właśnie wypuszczone
zostało w Toolroom, powiedz nam nieco o nim…
To
rezultaty długiego lata i kilku świetnych sesji w moim studiu z
Paulem Rogersem. Sądzę że wreszcie odkryliśmy nasze brzmienie i
zaczynamy wchodzić w pewien ciąg. Pomiędzy podróżami i
ostatnimi remiksami dla N.E.R.D., Bryana Ferry i Japanese Popstars,
zawsze zajmuje to chwilę dłużej niż bym chciał, ale ostatecznie
wszystko kończymy i mamy coś do powiedzenia w tej grze… Będzie
gotowe, gdy będzie gotowe!
Jak
wkręciłeś się do Toolroom?
To mały
żart pomiędzy Markiem i mną o utrzymaniu tego w obrębie Kent!
Jesteśmy wszyscy z tej samej okolicy i pomyślałem, że uczciwie
byłoby, gdyby moje pierwsze utwory z Paulem Rogersem wyszły w
labelu z mojego rodzinnego hrabstwa! W Toolroom lubię przywiązywanie
uwagi do szczegółów. Sądzę że przystosowali się do nowego
rynku szybciej niż większość [labeli].
Jako
renomowany twórca gustów w muzyce elektronicznej, musisz cały czas
szukać najświeższych utworów. Skąd bierzesz muzykę i czy nadal
czujesz tę samą iskrę, gdy odkrywasz prawdziwą perełkę?
Wiele
słuchania, czytania i łączności. Muzyka trafia do mnie na wiele
różnych sposobów, ale przede wszystkim najlepszym źródłem jest
rozmowa z innymi DJ-ami i producentami.
Który
utwór był główną atrakcją twoich setów w tym roku?
Z mojego
własnego materiału, chyba „What?”, było największym odkryciem
jeśli chodzi o naprawdę świeże brzmienie, które dopiero teraz
zaczynają chwytać… Teraz, w grudniu, to dla mnie największy hit,
a wyszedł w maju! Jestem również zadowolony z naszego miksu
Phoenix „Love Like A Sunset”. Wybrałem utwór z albumu,
zadzwoniłem do Zdara i spytałem, czy nie mógłbym dostać części
do remiksu. To kontynuacja części pierwszej i drugiej, hołd, więc
nazwaliśmy go częścią trzecią! Zamykał większość imprez
Wonderland tego lata… Mam nadzieję, że wyjdzie, bo znalazł się
w pierwotnej postaci w nowym filmie Sophii Coppoli, „Somewhere”.
Gdzie
znajdziemy cię w sylwestra?
Tak
naprawdę biorę sobie wolne i zostaję z żoną! Jest bardzo
szczęśliwa, to pierwszy raz od jakichś dwudziestu lat! Gram w
Punta Del Este trzydziestego grudnia i czwartego stycznia.
Jakie
postanowienie noworoczne poczynisz?
Nie
rozproszyć się! Zostać na bieżąco…
Co
zaplanowałeś na 2011?
Na
początku roku wyjazd do Indii, nową kompilację Wonderland na Miami
i więcej muzyki. Uważajcie na przyszłość!
Wywiad przeprowadzono dla Toolroom Records
|