Fei Fei: 'Moja muzyka ma jaja!’
Fei Fei mówi o sobie „zła dziewczynka EDM”. Ma swój własny label Feided, ale też kontrakty z Vandit i Armadą. Ma azjatyckie korzenie, rezyduje w Los Angeles. Oto kilka słów od niej, z wywiadu przeprowadzonego przez Trance International.
Określ nam swój rodzaj muzyki trance:
To jest rock and roll, baby – muzyka z jajami!
Największy twój kawałek jak dotąd?
Zapewne „Daksa”, któremu udało się zawojować listy przebojów. Był trancowym numerem 2 na Beatporcie przez ponad miesiąc, numerem 1 na Tracitdown i numerem 2 w Siriuis XM TOP 10.
W jakich labelach wydajesz muzykę?
Najpierw udało się w Vandit i Armadzie, a ostatnio zdecydowałam się na wystartowaniem z własnym labelem Feided.
Jesteś przede wszystkim didżejką czy przede wszystkim producentką?
Przede wszystkim pianistką, potem DJ-em, potem producentką!
Najlepsza impreza jak dotąd?
The Lovefest Parade w San Francisco. 7o tysięcy ludzi w centrum San Francisco = prawdziwy chaos!
Kto najbardziej cię wspierał na początku?
Paul van Dyk polubił pierwsze moje kawałki – „Hangar One” i „Everglow”.
Najbardziej ekscytujący moment kariery jak dotąd?
Założenie Feided. Totalna kontrola, totalna wolność – to najlepsze uczucie na swiecie móc wydawać to co się chce kiedy się chce. To bardzo satysfakcjonujące widzieć, jak niezależny label daje sobie radę w świecie!
Jakie plany?
Pierwsze wydanie w 2011 to „Fire Complex”, poza tym pojawi się specjalny remiks, o który mnie zamęczano. Ma coś wspólnego z G6!