Co wkurza Umka? Druga część wywiadu dla Euphorii
Druga część wywiadu ze słoweńską gwiazdą muzyki techno i tech-house. Tym razem dowiecie się m.in. jak Umek jako szef labelu 1605 obchodzi się z wysyłanym przez Was demówkami…
W ostatnich numerach mniej słychać brzmienia znane z „Gatex”, a więcej Giorgio Morodera czyli wpływy electro-disco z lat 70. To tylko epizod czy nowy kierunek?
Powiedziałbym, że epizodyczny nowy kierunek (śmiech). To fakt dużo ostatnio sampluję ze starych nagrań z lat 80., a także z numerów disco. Kocham disco, jestem wielkim fanem. Przeszukują ogromnę biblioteki z samplami disco. W ogóle dziś wszyscy mają to bardzo ułatwione – wystarczy wejść na youtube i poszukać fajnego starego kawałka, znaleźć go i zsamplować.
Pomysł to podstawa.
Dokładnie, wszystko co musisz zrobić, to trochę poszukać i znaleźć coś świetnego. Potem wytarczy dorzucić własną aranżację. Mi to przychodzi bardzo łatwo – to czysta zabawa. Świetne narzędzie dla didżejów, grając taki numer widzisz, że ludzie rozpoznają stary motyw. To chyba powód, dla którego tego typu nagrania są tak popularne. W najbliższej przyszłości mam jednak zamiar robić techno – przynajmniej techno w mojej definicji, bardzo różnorodne to będą rzeczy. Część będzie mroczna, część bardziej komercyjna, jedne bardziej techniczne, inne bardziej housowe. Wciąż jednak nazywam to wszystko „techno”.
Którzy producenci ostatnio ci imponują?
Na pewno paru gości, których zaprosiłem do współpracy i wydawania w labelu 1605. Christian Cambas jest niesamowity – pochodzi z Grecji, robi świetne rzeczy. Jestem wielkim fanem Da Fresha – myślę, że to co robi, to coś nowego, świeżego. Uwielbiam go.
Słuchałem niedawno jednego z twoich setów i zaskoczył mnie fakt, że nie było w ogóle techno, tylko tech-house’y, dość delikatne…
Prawdopodobnie słuchałeś mojego warm-upowego seta, którego grałem na Ibizie przed Carlem Coxem. To był początek nocy – zaczynałem o północy, kończyłem o trzeciej. Gdy zaczynasz imprezę, nie możeć łądować mocnego techno. Musisz umilać czas ludziom wchodzącym do klubu, dopiero przygotowywać ich na kolejne emocje, rozkręcić się powinieneś dopiero pod koniec. Generalnie grywam zarówno techno, jaki tech-house i house. Gdy jestem zabukowany na większy event, mam do dyspozycji 1.5 czy 2 godziny, ludzie oczekują ode mnie czystej mocy, konkretnego uderzenia. Gdy jednak mam więcej czasu, zaczynam od tech-house’u i przechodzę do powiedzmy bardziej komercyjnego techno, a na koniec do rzeczy mrocznych.
A propos twojego labelu – sam osobiście słuchasz wszystkich demówek?
Tak, oczywiście. Raz w tygodniu siadam do Soundclouda i słucham po kolei wszystkiego. Trzeba po prostu wrzucić swój kawałek tylko do mnie, jeśli jest udostępniony też innym, nie posłucham. Trzeba adresować tylko do mnie. Słucham setek tych demówek tygodniowo.
Ile średnio w tygodniu znajdujesz dobrych numerów?
W sumie dużo. To oczywiście zależy. Czasem zero, czasem pięć. Na najnowszej kompilacji 1605 znajdziesz 27 świeżych kawałków, część z nich już gram w setach. To zupełnie nieznani wykonawcy, więc z osobnymi singlami mi sobie na rynku nie poradzili, dlatego też wymyśliliśmy, żeby pokazać ich wszystkich na jednej kompilacji. Tak im łatwiej będzie dotrzeć do publiczności, mają odpowiednią promocję. Działa to tak, że po jakimś czasie się dowiemy, które numery się najlepiej sprzedały, które grane były przez didżejów, o których dobrze pisano. Będziemy wiedzieć z kim możemy rozmawiać o dalszej współpracy i wydaniu singla.
Gdy słuchasz tych demówek, czego w nich najbardziej brakuje?
Bywa bardzo różnie – czasem kawałek brzmi wybornie, słychać, że gość ma talent to miksu i wyciągania brzmień, ale nie ma pomysłu na sam utwór. Z drugiej strony fajne pomysły, ale brzmienie do dupy. Efekt jest taki, że ani z jednym ani z drugim nie podpiszemy kontraktu. Nie są kompletne.
Czyli oczekujesz numerów, które już brzmią profesjonalnie?
Oczywiście. Nienawidzę, gdy dostaje demówkę i gość pisze, że „to mój nowy, jeszcze niedokończony kawałek”. Myślę sobie „po jaką cholerę wysyłasz mi nieskończoną wersję?”. Coś takiego to marnotrawienie mojego czasu, wkurza mnie to.
Pewnie niektórzy myślą, że sam pomysł cię urzeknie i wytwórnia zajmie się odpowiednim mixdownem i masteringiem.
Nie, nie i jeszcze raz nie! Czekamy na kompletne propozycje. Czasem może się zdarzyć, że odpowiadam komuś w ten sposób: „Słuchaj, wymyśliłeś super linię basową, albo świetny lead, jednak cała reszta jest do dupy. Możemy wtedy zabawić się we współpracę, w sensie że ja zajmę się aranżacją czegoś takiego”. Widzę potencjał i mogę zrobić re-edit. Ale to zdarza się bardzo rzadko. To więc moja rada – wysyłajcie tylko kompletnie i absolutnie skończone numery, takie, żebym mógł je od razu ściągnąć, wrzucić do plejlisty i zagrać na imprezie!