News

Dlaczego piracimy? Pirackich rozważań część trzecia i ostatnia

Wydawać by się mogło, że powstrzymuje nas prawo, które w teorii doskonale chroni wszelkie prawa autorskie. Teraz wiemy już jednak, że znacznie łatwiej jest odciąć całemu krajowi dostęp do Internetu, niż powstrzymać w którymkolwiek z nich plagę piractwa. Co tę plagę nakręca?

Możecie mi przyznać rację albo nie, ale uruchamiam tryb konspiracyjny i napiszę coś, co nie przyszłoby do głowy nikomu z artystów narzekających na ściąganie – chyba, że któremuś z antyglobalistów. Otóż plagę piractwa nakręca częściowo postęp technologiczny i przyspieszające w nieskończoność – przynajmniej w cywilizowanych krajach – łącza internetowe, oraz… Dostawcy usług telekomunikacyjnych, którym wybitnie na rękę jest jak największe zapotrzebowanie na szybki dostęp do sieci.

Inter… es

247,6 miliarda dolarów, czyli jakieś 706 miliardów złotych, siedemset sześć i jedenaście zer. Tyle zarobiły w zeszłym roku firmy udostępniające szarym i nieszarym użytkownikom okna na internetowy świat. Gdyby nie piractwo, pewnie nie byłoby wielu rzeczy, które dzisiaj mamy dostępne na tacy, a dostawcy Internetu nie zarobiliby nawet jednej dziesiątej tego, co zarabiają teraz. Jak wszystko na tym świecie, piractwo napędza pieniądz i nawet jeśli nie jest to pieniądz wkładany bezpośrednio do kieszeni artystów, nikt nigdy nie powiedział, że zarobek w wolnym zawodzie będzie prosty – artysta malarz nie ma wcale łatwiej nawet pomimo faktu, iż jego twórczości nikt w sposób prosty „spiracić” w stanie nie jest. Nie o tym jednak mowa.

Bardziej martwi mnie Wasza kłótnia, dotycząca tego, kogo na co stać i kto na czym zarabia. Dostawcy Internetu mają pieniądze z udostępniania Wam dostępu do sieci, wytwórnie zarabiają na wydawaniu płyt, a artyści na muzyce i koncertach. I wypominanie wytwórniom tego, że chcą zarobić, moim zdaniem jest lekko poniżej pewnego poziomu dyskusji, na którym rozumie się zasady funkcjonowania świata. Skoro jednak artyści mogą mieć inne źródła dochodu – jak na przykład odpowiedni tak zwany „product placement” i inne reklamy – to może i labele powinny poszukać finansowań innych niż samo tłoczenie płyt i drukowanie okładek, skoro cedeki należą do lat co najwyżej dźwiewięćdziesiątych?

Z drugiej strony, gdy kogoś nie stać na jakieś dobro – w tym wypadku muzykę – nie dostaje go za darmo. Nie wszystko jest dla wszystkich i tak jak nie stać nas na wyjście do teatru, czy gdziekolwiek, tak nie musi być nas wcale stać na oryginały płyt i empetrójek. Jest to dobro luksusowe, bez którego można się obyć i nie mam tu na myśli podniosłych haseł typu „muzyka jak powietrze”. Nie należy się nam ona – za darmo mamy w tej chwili chyba tylko powietrze (ale i to może się niebawem zmienić), sami nawet w pewnym sensie będąc własnościami banków już w chwili urodzenia.

Moralni inaczej

Wracając do pytań postawionych w tytułach, przed nielegalnymi pobraniami, podobnie jak przed czymkolwiek zakazanym przez prawo, powstrzymuje nas nie potencjalna nałożona na nas kara – której przeciętny Polak i tak jest w stanie uniknąć dzięki swoim naturalnym, przekrętowym predyspozycjom – a jedynie moralność, która jest tematem na zupełnie inną rozprawę, i która upada aż w oczy kole.

A dlaczego piracimy? Proste: bo możemy. A że nikt nam tego specjalnie nie utrudnia i udtrudniać nie zamierza…




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →