News

Najbardziej niedoceniony geniusz trance’u powrócił z arcydziełem

Simon Berry to postać znana tylko tym, którzy zagłębiają się w trancowej historii. Na FB ma 262 (!) fanów, a w sprawiedliwym świecie byłoby ich co najmniej milion!



A szkoda – bo to jeden z gości uważanych za ścisłą elitę najciekawszych producentów w historii. Kilka dni temu udodownił to z nawiązką wydając nowy numer „The Horn”, który dla miłośników oldschoolowego trance’u (czy psytrance’u) pewnie będzie utworem roku. Nas w redakcji nowy Art of Trance położył na łopatki, czego Wam również życzymy.


Zamiast przypomnienia sylwetki Simona – połowy równie zasłużonego duetu Union Jack i szefa kultowego labelu Platipus – mamy dla Was przypomnienie kilku jego krwistych wypowiedzi z wywiadu, którego udzielił Hubertowi Maćkowiakowi (Phantom) i portalowi FTB w lutym zeszłego roku.


Uwaga! W czasie czytania prosimy o bardzo głośne odsłuchanie kawałka z linka poniżej!



„Trance stał się zbyt komercyjny i brakuje mu głębi. Zamiast podjąć ryzyko producenci wybierają najbezpieczniejszą z dróg, próbując trafić w gusta didżejów grających euphoric trance, popularny na wielkich arenach. Patrząc z krytycznego punktu widzenia, myślę, że obie grupy są odpowiedzialne za to w równym stopniu”


„W ciągu ostatnich dziesięciu lat przemysł muzyczny zmienił się dramatycznie. Obecnie naprawdę trudno jest przetrwać na rynku. Nielegalne pobieranie plików i ich dalsze rozpowszechnianie, ale też cała lawina innych przyczyn sprawiła, że wpływy wytwórni i dystrybutorów spadły na łeb na szyję. To niesamowite, że po szesnastu latach Platipus wciąż działa. Od pewnego czasu kładziemy większy nacisk na realizację kompilacji, przez co zmienił się sam profil labelu – z czysto trancowego na szeroko pojętą elektronikę. Prowadzimy serię „The Art of Chill”, na łamach której swoje miksy zaprezentowali The Orb, System 7, Bent, Jon Hopkins oraz I Monster. Mało tego, jest nawet poświęcone psychodelicznemu rockowi „A Monstrous Psychedelic Bubble Exploding in Your Mind”, dzieło Amorphous Androgynous. Koniec końców, stawiamy na zróżnicowanie”.


„Śledzę tylko kilku wykonawców muzyki elektronicznej, w szczególności gdy planują wydać nowy album. Są wśród nich głównie ci, którzy wypracowali już sobie imię, dzięki czemu wiem, czego mogę od nich oczekiwać, a więc: The Orb, Röyksopp, Ulrich Schnauss, Goldfrapp, Air, Underworld, Jon Hopkins, M83, Boards Of Canada, Amorphous Androgynous, Trentemøller, The Field”.


„Dziesięć lat temu każdy z nas miał profesjonalnie przygotowane studio, odpowiednio wytłumione i wypełnione po brzegi najróżniejszym sprzętem analogowym. Miałem olbrzymi stół mikserski Amek Rembrandt, który przypominał statek kosmiczny. Po tym, jak przerzuciłem się na cyfrową realizację, postanowiłem się go pozbyć. Mimo to pamiętam, że przez pewien czas zwlekałem z podjęciem decyzji, bo nie chciałem poświęcić kontaktu dotykowego ze sprzętem. Teraz, gdy nie ma już odwrotu, jestem jednak zadowolony z dokonanego wyboru. Jedynym zewnętrznym syntezatorem, którego używaliśmy w trakcie prac nad albumem, był Access Virus TI i wcale nie korzystaliśmy z niego tak często, jak myślałem. Większość analogowych syntezatorów, które miałem, jest obecnie precyzyjnie emulowana programowo. Miałem też kilka takich, które wciąż czekają na odpowiednią wersję cyfrową, jak np. EDP Wasp, Oberheim Xpander, SH-09 z wejściem analogowym, Roland Juno 106 i Roland ProMars. Mimo tego w zamian zyskałem równie dużo software’u, jak Moog Modular, Yamaha CS80, Prophet V, z których każdy miał swoje pięć minut na „Pylon Pigs”.” 




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →