News

Monolake, Ableton i świry z laptopami na scenie

Kim jest Robert Henke? Człowiek znany również jako Monolake – początkowo występujący jako duet – jeden z twórców programu Ableton Live, osoba o niespotykanym wśród branży sprzętowej poważaniu i charyzmie. Muzyk, którego wszyscy pytają wyłącznie o sprzęt i oprogramowanie. A na te tematy ma do powiedzenia więcej niż ktokolwiek inny. Przeczytajcie zresztą sami fragment obszernego wywiadu, którego udzielił serwisowi passionweiss.com.

Sądzę, że rzeczą, z którą kojarzony jesteś najczęściej,
jest twój wkład w stworzenie Ableton Live. Jak powstała cała ta
sprawa z Ableton? Najpierw podchodziłeś do tego z perspektywy
muzycznej, tak?

Najważniejsza rzecz to wyjaśnić, że początkowy impuls
założenia firmy wyszedł od mojego byłego współpracownika z
Monolake, Gerharda Behles i dopiero wchodziłem w branżę, gdy firma
zadecydowała stworzyć oprogramowanie, które kierowane było
bardziej w stronę występów na żywo. Wtedy zacząłem budować
pomysły razem z Gerhardem. Nie jestem oficjalnym założycielem –
to tylko mit, bo w chwili, gdy firma wystartowała, zadecydowałem,
że jeśli stanę się członkiem zarządu i tym podobne,
prawdopodobnie nie będę już robił muzyki. Moje przypuszczenie
stało się prawdą w przypadku Gerharda, który nie tworzył po
założeniu Ableton. Mimo to, nie mogłem odmówić, gdy poprosił
mnie o przyłączenie się do firmy na czas faktycznego tworzenia
produktu. Więc, pomysł Live powstał w zasadzie z osobistej
potrzeby, a ta osobista potrzebą było istnienie oprogramowania do
pracy w studiu, były programy edycyjne, ale nie było komercyjnych
produktów pozwalających rzeczywiście występować, a Gerhard i ja
zawsze używaliśmy oprogramowania w sytuacjach, gdy coś po prostu
działało i chcieliśmy zmienić to w czasie rzeczywistym i otrzymać
pewien rodzaj perspektywy dyrygenta dla waszej i naszej pracy. To był
podstawowy pomysł stojący za Live, stworzyć coś, byśmy mogli
działać z komputerem w przyjemny sposób, w czasie rzeczywistym.

To już przeszło dziesięć lat. Jak uważasz, dlaczego Ableton
rozkwitł, w porównaniu z jego konkurencją?

Szczerze, nie wiemy. Zdziwiło nas to, że nikt z konkurencji nie
podchwycił naszego pomysłu. Gdy pokazaliśmy go na targach w 2001 –
OK, był bardzo ezoteryczny i inne wielkie firmy podchodziły do
naszego małego stoiska i mówili, „oh, musicie być szaleni. To
absurd.” Rok później nadal byliśmy w branży i wiele ludzi
naprawdę kochało to, co robiliśmy, a konkurencja nadal się nie
pojawiła. Wróciliśmy na te targi trzy lata później i byliśmy
ekstremalnie pewni, że teraz jeden z wielkich graczy stworzy
konkurencyjny produkt, a oni nadal nic nie zrobili. I naprawdę
wierzę, że wszystkie duże firmy zupełnie nie doceniły naszego
rynku, rynku świrów, wiesz? Ludzi z laptopami na scenie. Gdy zdali
sobie sprawę, że ludzie lubią to, co robimy, było to na tyle
rozwinięte, że wielkim wysiłkiem byłoby nas dogonić.

Czy te firmy nie doceniały jaką cyfrowa muzyka odegra rolę w
występach na żywo?

Z pewnością. Naprawdę, dziesięć lat lat temu byli całkowicie
skupieni na studiu i pomysł, że jacyś kolesie z komputerami
mieliby wyjść na scenę w ogóle do nich nie przemawiał. Sądzę,
że jedną przewagą, którą zawsze mieliśmy, było to, że
relatywnie łatwo jest stworzyć dobry produkt, jeśli sam z nim
pracujesz; chodzi mi o to, że używam Live w trakcie tworzenia go,
podobnie jak mnóstwo innych ludzi, mamy masę wewnętrznych
konwersacji o detalach. Ale wierzę również, że właśnie te
konwersacje wpływają na to, że oprogramowanie sprawdza się dla
wielu ludzi.

Grasz eksperymentalną muzykę elektroniczną, Robert. Czy Ableton
doprowadził do powstania większych ilości eksperymentalnej muzyki
elektronicznej?

Cóż, trudno oceniać, ale z pewnością umożliwiła wielu
ludziom tworzenie muzyki, której nie mogliby bez tego robić.
Odegrało dla nich ważną rolę jako koordynator. Pod tym względem
z pewnością wierzyłem, że życie zmieniło się dla wielu ludzi.
Pokazywało to jak tworzyć muzykę i umożliwiało jej tworzenie,
ale nie wiem jak bardzo jest to specyficzne dla danego gatunku. Z
perspektywy publicznej wydaje się, że Live używane jest głównie
przez ludzi muzyczno-klubowych, tworzących rzeczy zorientowane
tanecznie. Gdy patrzymy na nasze własne statystyki, widzimy, że
Live używane jest przez sporą grupę ludzi, którzy nigdy nie
pojawiają się w klubach i nie grają klubowych imprez. Zakres
użytkowników przechodzi od ludzi z teatru po eksperymentalną
muzykę, zespoły, ścieżki dźwiękowe do filmów, cokolwiek, a
grupa faktycznej muzyki tanecznej jest mała, w porównaniu z całą
bazą użytkowników. To nadal duża grupa ale nie jedna z
największych, które używają oprogramowania.

Wycofałeś się nieco z Ableton, prawda to?

Tak, z pewnością, i dla dwóch powodów: przede wszystkim, firma
ma teraz ponad setkę pracowników i w zespole jest mnóstwo
inteligentnych ludzi, więc mój wkład nie jest potrzebny
codziennie. Drugą rzeczą jest, że tak bardzo, jak moje serce
należy do Ableton, inna jego część należy do mojej kariery
muzycznej. Nigdy odpuszczę sobie rozmawiania z Gerhardem o detalach
oprogramowania i czytania firmowych e-maili oraz myślenia o tych
rzeczach, ale jeśli chodzi o moje codzienne interesy, jestem bardzo
szczęśliwy, że się wycofałem.

Powiedz mi o Monodecku i Monodecku 2. Jaka była inspiracja
stojąca za tym projektem? Nadal używasz go by grać?

Cóż, komputery są w porządku w środowisku studyjnym, ale
jeśli chodzi o występowanie, myszka i ekran wydają się być
nieodpowiednim interfejsem, więc spróbowałem wyjść z czymś, co
odczuwa się bardziej jako hardware, a Monodeck jest w zasadzie
bardzo zaawansowaną próbą otrzymania czegoś jak sprzętowy
feeling dla Live. W zasadzie działało bardzo dobrze przez jakieś
cztery lata, ale ostatnio zadecydowałem, że muszę go porzucić. W
pewnym sensie wyrosłem z niego: stał się zbyt sztywny – jego
układ, jego struktura, jest bardzo wycelowany w konkretny cel i moja
muzyka rozwinęła się dalej, więc już go nie używam.

Więc nie ma planów stworzenia Monodecka 3?

Całkowicie zbagatelizowałem nakład pracy włożony w tworzenie
Monodecka 2, więc nie sądzę, żebym zrobił to znów.


Nigdy go nie skomercjalizowałeś, prawda?

Cały sens jego polega na tym, że to indywidualny instrument
dopasowany do moich potrzeb, albo ich dziwności. By stworzyć z
niego komercyjny produkt, musiałbym pozbyć sęi inności, ale wtedy
nie byłby już interesujący. Chodzi mi o to, że Akai APC40 bardzo
inspirowane jest moim kontrolerem i byłem nawet na początku częścią
ekipy decyzyjnej, ale w pewnym momencie odkryłem, że praca z Akai
nie była dla mnie. Co dzieje się gdy, gdy chcemy przekształcić odmienny z założenia koncept osobistego kontrolera w komercyjny produkt? Wychodzi APC40.

Patrząc na twoją karierę ostatnimi czasy, wydaje się istnieć
pewne nieustanne napięcie między twoją pracą techniczną a
muzyką…

Z pewnością…




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →