News

Co się dzieje – albo i nie dzieje – na przełomie marca i kwietnia?

Jest w ciągu roku kilka sezonów ogórkowych w branży
muzyczno-klubowej, gdy to na siłę wynajdować trzeba coraz to
dziwniejsze, a czasem wcale niekoniecznie świeże, informacje.
Skupmy się dziś na jednym, tym związanym z WMC i Ultra, które
choć już przeminęły, nadal odciskają swoje piętno na wszystkim,
co dzieje się wokół artystów. Pisałem już co prawda o Miami w
kontekście ogórkowym, jednak wtedy miało to ton zapowiadający, a
nie przemyśleniowy…

Proces kiszenia

Wydawać by się mogło, iż marcowe święta muzyki
elektronicznej stanowią idealną pożywkę nie tylko dla
klubowiczów, ale i mediów. Z pozoru jest to prawda, szybko jednak
ukazuje się drugie dno całej sprawy, gdy to nagle nikt nie wydaje
nic innego, jak „Miami Samplery”, na listach przebojów zaczynają
dominować kompilacje zapowiadające tamtejsze brzmienie, a artyści
wrzucają masowo filmy opisujące jak to bardzo nie mogą się
doczekać bycia tam. Tylko, że większość tych samplerów
prezentuje muzykę z klubowego trzeciego świata, która nie ma szans
pojawić się w florydzkim raju, tamtejsze brzmienie jest dokładnie
takie samo jak każde inne – poza kilkoma niewiele znaczącymi
szczegółami – a dla artystów szczycących się faktem imprezowania
w Miami to, czy tam grają, nie jest w ogóle istotne.

Jakie są tego konsekwencje, chyba sami wiecie. Świat zamiera w
oczekiwaniu na kilka dni, które mają odmienić muzykę klubową.
Wrażenia z tamtejszych imprez są na pewno niezapomniane, ale gdy
lwia część wywiadów i newsów branżowych opiera się tylko na
WMC i Ultra, temat ten szybko przestaje ciekawić tych nie planujących wypadu w to, a nie inne miejsce…

Poogórkowa nadkwasota

Od przejedzenia brzuch boli, czy ogórkami, czy czymkolwiek innym.
Sztucznie więc napędzane informacje, okazują się tematami
rozdmuchanymi i poza kilkoma przypadkami, gdy menedżerowie artystów
planują coś sporego – jak na przykład Avicii-busy dowożące na
Ultra, czy wielkie premiery nowych utworów SHM i innych
pseudopopowych artystów, mających na celu narobienie szumu w radiu i TV – dla szarego klubowicza nie zmienia się
wiele, a już na pewno nie klubowicza-Polaka, dla którego Miami jest
stosunkowo odległym tematem. Branża za to zawiera tajemne układy,
z których być może coś kiedyś będzie, ale w okresie post-miami,
dzieje się przysłowiowe nic – chyba, że „czymś” nazywamy
wielkie serie wywiadów, mówiące jak to było fajnie oraz artykuły
filmozdjęciowe, streszczające wydarzenia z tamtejszych basenowych
imprez oraz wydarzeń klubowych.

Wszystko, co miało się okazać sensacją, zostało oddane do
wiadomości publicznej i to, na ile coś narobiło szumu, a na ile
przeszło niezauważone, nie ma znaczenia – wszak można już
napisać, że działo się to w „majami”. A jako, że powtarzać
się jest niedobrze, to lepiej nic o muzyce nie mówić…

Warzywne opowieści

Sezony ogórkowe to nie tylko polityka, branża klubowa również
od czasu do czasu ich doświadcza, a to z prostej zasady:
gdy ktoś coś robi, konkurencja spać nie może. I tak, gdy ktoś
ważny jedzie do Miami, jadą wszyscy. Gdy ktoś wydaje kompilację
Miami, wszyscy robią to samo. Ktoś organizuje imprezę masową…
Konkurencja zrobi co w swojej mocy, byle zaoferować coś o podobnym profilu
i terminie. Ale jak już nie dzieje się nic – bo wydarzy się wszystko, co miało się wydarzyć – to na całego!

Reasumując… Jednorazowy boom informacyjny i wydarzeniowy drażni Was, czy,
wręcz przeciwnie, czekacie z niecierpliwością na tych kilka dni w
roku i cieszycie się wiedząc dokładnie, co będzie się działo,
kto co zaprezentuje, śledząc wszelakie plotki, podawane Wam przez
PR-owców, dziennikarzy i artystów?  




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →