’Dobrej muzy jest dużo, ale trzeba długo szukać’ – Guy J dla Euphorii
Guy J już za chwilę wydaje świetny album '1000 Words’. My już go słyszeliśmy więc wiemy, że macie na co czekać. Jeden z najlepszych producentów progresywnej sceny w drugiej częśći wywiadu dla Euphorii!
Interesuje mnie bardzo jedna kwestia – jak dochodzisz do tych świetnych progresji akordów, które słyszę w twojej muzyce? Improwizujesz przy instrumencie czy wpadają ci do głowy idąc ulicą?
(Delikatny śmiech, a raczej głośny uśmiech) Myślę, że to po prostu ze mnie wychodzi. Z czasem uczysz się coraz więcej na temat muzyki, a co za tym idzie w głowie rodzi się też więcej pomysłów. Przechodzisz przez różne historie, które cię inspirują…
Korzystasz z hardwarów? Improwizujesz? Długo siedzisz nad numerem?
Tak, głównie z mojego ulubionego Virusa TI, większość rzeczy robię z jego pomocą. Mam też fajnego Mooga, ale nie zdążyłem jeszcze z niego skorzystać robiąc album. Pojawił się później. Ale to moi faworyci, kocham ich brzmienie. Co do improwizacji – z tym bywa różnie. Podobnie jak z czasem ukończenia kawałka. Czasem starczy dzień i mam skończony projekt, czasem czeka długo na wykończenie. Zdarza się, że projekt czeka jakiś czas i nagle w jakiś okolicznościach wpadam na pomysł, jak go skończyć i biegnę do studia.
Pewnie wszyscy cię o to pytają, ale ja nie miałem jeszcze okazji – co jest w powietrzu w Izraelu, że macie tylu świetnych producentów?
(Śmiech) Faktycznie ludzie często mnie o to pytają. Ale odpowiedź jest jedna: to po prostu zbieg okoliczności…
Takiej odpowiedzi się obawiałem!
(Śmiech) To prawda, nie wszyscy się znamy. Uważam, że mamy takie czasy, że naprawdę nie ma znaczenia skąd pochodzisz. Muzyka to uniwersalna sprawa.
Szukając muzyki do twoich setów, pewnie wpadasz na wiele świetnych rzeczy. Co byś nam polecił poza własną muzyką?
Jest w tej chwili naprawdę dużo fantastycznej muzyki. Oczywiście dostaję promosy, muzę od moich przyjaciół, poza tym są tacy panowie jak Marc Marzenit, Henry Saiz, Simon Gossier. Niektóre kawałki Jimpstera czy Technasii. Myślę, że dziś trudno jest znaleźć dobrą muzykę, ale to tylko kwestia czasu. Jest tego pełno.
A co myślisz o dzisiejszych podziałach gatunkowych? Gdy wchodzisz do sklepu i widzisz muzykę nazywaną „progressive house”, nie wkurza cię to, co widzisz? Czy masz to gdzieś?
Myślę, że w pewnym sensie to nawet dobre. To znak czasów – dziś nie musisz się nad tym zastanawiać jak dana muzyka jest nazywana. Producenci nie ograniczają się do robienia tylko progów czy tylko techno, tworzą coś pomiędzy. Większy problem mają didżeje, którzy szukają konkretnych rzeczy, a w danych kategoriach znajdują całkiem inne.
Myślisz o live actach, bo na razie grasz tylko sety didżejskie?
Tak, jeszcze tego nie robię, ale mam w planie. Myślę, że w przyszłym roku to się zmieni.
Aha, no to pięknie, czekamy na to!
(Śmiech) Chciałbym, ale jednocześnie muszę to zrobić najlepiej, jak tylko można, więc może to mi zabrać dużo czasu. Muszę się po prostu tego nauczyć.