Awantura o Roberta: 'Ch**, nie producent, czy jednak producent?’
Tylko prosimy nie pisać „po co o nim pisać?” – przykład ostatniej awantury na temat Roberta M to w końcu rzecz symboliczna w kontekście całego środowiska muzyki tanecznej. A konkretnie prooducentów tejże muzyki.
O co chodzi?
Kilka dni temu na youtubie pojawił się atak na Roberta M, w którym usłyszeliśmy „Jesteś ch**, nie producent!”. Fani rapera O.S.T.R.-ego znają te słowa, bo to fragment kawałka z albumu „O.C.B.”, konkretnie z „Nie każdy”.
Tutaj jednak film uzupełniony był o tekst, że odbierający nagrody i opisywany przez wielu dziennikarzy jako najlepszy twórca i producent muzyki tanecznej w Polsce Robert M tak naprawdę od czasu podpisania kontraktu z MyMusic Group nie kiwnął palcem, a wszystkie numery robi pod jego aliasem Dirty Rush.
Wywiązała się dyskusja i wielkie „halo” się oczywiście zrobiło. Nie minęły jednak dwa dni i na oficjalnej stronie Roberta pojawił się film, w którym Robert, popijając whisky z gwinta, „udowadnia wszystkim szmaciarzom i hejterom, którzy rozpowiadają, że kupuje kawałki na Zachodzie, że potrafi zrobić w 10 minut taneczny kawałek”.
Greatest Hits:
1. „Nie teraz, Baśka, robię hita”
2. „Dla tych wszystkich k***a niespełnionych muzyków w tym kraju, którzy p***dolą, że kupuje nagrania na Zachodzie…”
3. i dokończenie… „Zamykam wam penery ryj!”
Co z tego wszystkiego wynika?
Naszym zdaniem Robert się obronił, czyli warto było zaprezentować światu ten filmik. Co prawda ten film nie jest dowodem na to, że potrafi zrobić cały, dobrze brzmiący kawałek. Film się kończy zbyt wcześnie i nie dostajmy obiecanego, gotowego „hita”, ale przekaz tutaj był inny – Robert udowadnia bowiem, że nie jest – jak niektórzy mu zarzucali – tylko figurantem i nie ma zielonego pojęcia o robieniu kawałków. No więc naszym zdaniem ma pojęcie, nie wierzymy, że można tych wszystkich czynności nauczyć się w dzień czy dwa.