Recenzje

Krajowy pojedynek: Indecent Noise vs Chris De Seed

Czasem, gdy piszemy o De Seedzie, piszecie „Indecent Noise jest lepszy!”. Czasem też zdarza się odwrotnie. Często panowie są też myleni, albo kojarzeni podobnie. Dziś więc mamy dla Was ich nową muzę, można więc łatwo porównać ich aktualne brzmienie.



Rozpoczynamy od Chrisa De Seeda i jego ostatniej epki wydanej ponownie w Musical Madness Marcela Woodsa. Trudno nam się zdecydować na króryś z dwóch zawartej na niej numerów, więc proponujemy Wam oba. Pierwsze, co zwraca w nich uwagę, to prędkość. Jest całkiem wolno, wręcz delikatnie. Również biorąc pod uwagę dźwięki – to chyba najbardziej „ciepło” brzmiące kawałki w karierze Chrisa. Mają w sobie sporo progresywnego ducha, co jest sporym zaskoczeniem. „Funky Fever” mocniejszy, ale i tak daleko mu do większości bangerów De Seeda z przeszłości.



U Indecent Noise’a sytuacja jest prostsza – „Warsaw” to pędzący na dużej szybkości upliftingowy parkietołamacz z euforyczną melodią. Coś nam ona przypomina, ale nie ma co się czepiać – kawałek na pewno energetyczny, porywający i skuteczny. Każdy trancowy DJ może spokojnie sięgnąć po niego na imprezie (jak to zrobił dotąd m.in. Simon Patterson) i szał na parkiecie gwarantowany. Na EP wydanej w Fraction Records znajdziecie też „Tech Edit” (chyba powinien nazywać się Psy Edit) i remiks Davida Forbesa. Warto sprawdzić, ale my nie będziemy mu poświęcać uwagi, bardziej interesuje nas pojedynek krajowych producentów.


Kto wygrywa?




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →