Globalowy czarny koń czyli królowie luzu Pleasurekraft!
To jedni z tych szczęściarzy, którzy na sukces i wyrobienie marki nie musieli czekać lat 5 czy 10. Jak to często się zdarza, wystarczy położyć klubowy świat na łopatki jednym, ale za to konkretnym hitem. W ich przypadku była to oczywiście „Tarantula”.
Kaveh Soroush & Kalle Ronngardh, znany też jako Charles Gudakva, pierwszą swoją rzecz wydali w 2009 roku, konkretnie w październiku. Już wtedy czuli, że są mocni w remiksach, bo ich EP zatytułowane po prostu Pleasurekraft zawierało… cztery remiksy kawałków innych wykonawców. Ciekawostka – mamy tu też polski akcent. Pierwszym numerem w tym zestawie była kompozycja polskiego producenta (aktualnie mieszkającego w Manchesterze) Robot Needs Oil, znanego też jako Greg Kobe. To za jego „New Science” zabrali się panowie z Pleasurekraft na dobry swój początek.
Przełomowy dla nich był rok kolejny – w 2010 pojawiły się ich pierwsze własne produkcje „Canamari” i „Corpse Reviver nr 2”. W maju wyszła na świat „Tarantula”, która wywindowała ich do czołówki najgorętszych tech-housowych producentów. Charakterystyczne zabawy wokalem i niezwykle skoczne, „zabawne” groove’y od tej chwili będą ich cechą charakterystyczną. Jeszcze przed końcem roku błyskawicznie zdyskontowali pierwszy sukces i pokazali wszystkim, że „Tarantula” nie była wypadkiem przy pracy czy fuksem. Mam tu na myśli trzy kolejne w ich karierze doskonałe remiksy – dla Jean Claudes Adesa „Valle De Larmes”, dla Sandera Kleinenberga „R.Y.A.N.L.” i dla Green Velvet „La La Land”. Wtedy już wszyscy wiedzieliśmy – mamy do czynienia ze zjawiskiem na światową skalę.
Lekkość ich produkcji i remiksów, wyobraźnia i poczucie humoru zyskały im tysiące fanów na całej planecie. Przy okazji stali się ciekawą, luźną czy luzacką odpowiedzią na dominające na parkietach raczej jednostajne, mroczne albo po prostu pozbawione wyrazu loop-house’y. A u Pleasurekraft jest uśmiech, są wygibasy, pompujące beaty poprawiające humor, no i nieco zabawy z melodiami, co też dziś się często nie zdarza.
Dowodem na to kolejny wielkie przeboje, już z tego roku – najpierw „Anubis”, a później „Carny”, który ma szansę przebić popularnością nawet słynną „Tarantulę”. Panowie ogłosili konkurs na teledysk i dzięki temu możemy też oglądać świetny, adekwatny do klimatu kawałka klip. Przy okazji „Carny” udało się dotrzeć na niejedną radiową listę przebojów – oczywiście nie w typowych, komercyjnych rozgłośniach, ale w takich, gdzie redaktorzy muzyczni doceniają niegłupie beaty i oryginalne, klubowe produkcje (jak choćby krajowy wyjątek Planeta Poznań).
To na pewno nie koniec ich weny twórczej, czekamy na kolejne parkietowe strzały, a w międzyczasie wyglądamy ich występu na Global Gathering 2011 w Gdańsku. To może być jeden z najbardziej pozytywnych pod każdym względem setów imprezy. Do zobaczenia na scenie techno!