Justice i ich 'Audio, Video, Disco’! Wywiad
Cztery lata minęły od wydania ich pierwszego albumu, ale „Justicemania” nigdy nie umarła. Dobre pozycje współczesnych grup muzycznych lub indywidualnych artystów doceniane są tak długo jak długo istnieją oni w mediach. Ukazanie się w kwietniu singla niespodzianki – „Civilization” w reklamówce telewizyjnej wywołało burzę komentarzy, rozdartych między radością i smutkiem! Justice kontynuują odkrywanie świata, który należy tylko do Xaviera i Gasparda i łączą w nim muzykę elektroniczną z progresywnym rockiem, średniowieczną atmosferę i intymne pokusy.
Dzięki francuskiemu magazynowi TSUGI dajemy Wam możliwość poznania szczegółowej genezy ich nowego dzieła. Oto słów kilka od głównych bohaterów całego zamieszania:
Kto miał największy udział w nowej płycie?
Xavier: Wszystko robiliśmy wspólnie. Na każdym polu, na każdej płaszczyźnie. Pracowaliśmy w pełnej symbiozie.
Czy album ma już jakąś nazwę?
Xavier: Jeszcze nie. (śmiech)
Nagrywaliście cały album w waszym studiu?
Xavier: Tak, nasze godziny pracy przypadały na ogół od 5 rano do 14 po południu. Czasami zdarzało się, że nie wychodziliśmy ze studia przez 24 godziny!
Ton tego albumu jest bardzo pozytywny i ciepły, ale to bardzo odbiega od waszych wcześniejszych dokonań. Przecież eskalacja agresji i prowokacja to wasza domena.
Xavier: Prawdopodobnie jest to spowodowane faktem, że jesteśmy dużo starsi. To było 25 lat temu, kiedy zrobiłem swoją pierwszą produkcję. Dzisiaj pragniemy robić rzeczy pasujące do naszych czasów.
Gaspard: Jest to klasyczna droga. W wieku 15 lat słuchałem punku, byłem bardzo nerwowy, a później zacząłem słuchać jazzu i muzyki klasycznej.
Uważamy, że ten album jest w dużej mierze stworzony na duże sceny, to było świadome działanie?
Xavier: To dobrze jeśli tak myślicie. Przez cały czas pracy nad albumem, powtarzaliśmy sobie, że te kawałki nie nadają się do klubów. Ich prawdziwą siłę będzie można poznać dopiero na dużej scenie!
Macie już pomysł na pierwszy występ na żywo?
Xavier: Kończymy produkcję i jedziemy do Londynu, aby przygotować scenę. Musimy nauczyć się grać nowe kawałki, oswoić się z nowym sprzętem. Zapewne są wielkie oczekiwania co do tej konfrontacji. Jednak nadal będziemy na scenie sami, bez innych muzyków.
Straszono nas ostatnio, że komponujecie w swoim studiu kawałki, które brzmią jazz-rockowo. Mamy nadzieję, że jest to nieprawda i na tej płycie jest więcej bardziej progresywnych, rockowych dźwięków, stworzonych przez facetów, którzy mogą zrobić wszystko. Nie mamy wielkich muzyków, którzy specjalizują się w podobnych dźwiękach, więc jest to dla was duża korzyść. W każdym razie nie starają się podbić swoimi produkcjami klubów czy dużych scen tak jak wy.
Horsepower – został stworzony jako utwór otwierający. Otwarcie najbliższych „Igrzysk Olimpijskich”… to możliwe? Widzimy go jako brutalny kawałek disco z nieco włoskimi elementami. To przywodzi na myśl tę reklamę samochodu, którą widzieliśmy w dzieciństwie, przypomina to szalone konie w galopie pędzące przez pustynie ostatecznie tworzące logo marki. A także kreskówkę Cobra oglądaną w tym samym czasie! (japońskiej i włoskiej koprodukcji z bohaterem, który ma laser w miejsce broni).
Civilization – Nie chcieliśmy, aby wypuszczenie tego utworu wywołało takie poruszenie. Są to swoiste pasy transmisyjne pomiędzy dwoma albumami – † i nowym. Głosu w tym utworze użyczył nam Anglik – Ali Love, który dwa lata wcześniej wydał album w stylu disco-popowym i stał się dzięki temu swoistym symbolem środowisk gejowskich. Sam przypomina nieco Prince’a. W utworze istnieją trzy różne ścieżki wokalne, ale istotne było dla nas stworzenie wrażenia, że śpiewa to jedna i ta sama osoba.
Ohio – To ku pamięci Crosby, Stills & Nash, tak oczywisty i szczery, że nie mamy zbyt wiele do dodania. Wokalista Midnight Juggeenatus wykonał wszystkie partie wokalne. To zabawne, ale jego głos nie został przez nas praktycznie w ogóle przetworzony i ostatecznie brzmi bardzo syntetycznie. Jest to rodzaj utworu, który zaskoczy większość fanów drugiego albumu Justice. Ale „Ohio” wydaje się zupełnie naturalnym kawałkiem, z którym mocno się utożsamiamy. Musimy iść w nowym kierunku, muzycznie się stymulować, tak aby nasze projekty nie były ciągle takie same. Nie próbujemy wprowadzić nikogo w błąd produkując ten kawałek, jakoby zmianie uległ nasz styl. Jeśli społeczeństwo będzie odkrywać tę płytę na nowo z nami to zrozumie, że nadal jesteśmy tym samym zespołem, a drobne ewolucje, które zachodzą prowadzą do czegoś dobrego.
Canon (interlude) – Intro utrzymane nieco w średniowiecznej stylizacji w akompaniamencie trzech gitar. Trzeba przyznać, że słowo „średniowiecze” było słowem klucz przy produkcji całego albumu. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie będziemy brzmieć jak średniowieczny Manau! (śmiech)
Canon – Nazwaliśmy ten utwór tak, ponieważ jest to pewnego rodzaju kanon: z jednej strony łączy bardzo zharmonizowane dźwięki, które za każdym razem wracają i brzmią nieco inaczej. Podstawą jest linia gitar, które nakładają się na siebie dając przy tym bardzo seryjne dźwięki. Jest to kolejny kawałek, który jest zbyt lekki i spokojny do klubów i mało popowy – co powoduje, że nie nadaje się również do rozgłośni radiowych. Ogólnie wiele kawałków z tej płyty sprawdzi się przede wszystkim na dużej scenie i tam pokaże cały swój potencjał (śmiech). Można powiedzieć, że kawałek posiada bardzo progresywno-rockowy wymiar.
On’o’no – Z Morganem Falionem, który bardzo krótko był częścią zespołu King Diamond, jednak mogło to przejść niezauważone, bo było to na początku 2000r. Aczkolwiek nam się podobał. Na stałe mieszka w Los Angeles, ale przyjechał do Paryża, aby nagrać z nami kawałek. Napisaliśmy z nim tekst i mamy nadzieję, że uniknęliśmy głupiego „Move Your Body”, bez zabawy w Bob’a Dylan’a. Słowa pochodzą trochę z zewnątrz. Powstrzymaliśmy się od używania niektórych słów takich jak „Love” czy „Don’t You Want”, chcieliśmy uniknąć takiego obrotu spraw. Tak więc wszystkie teksty tyczące się powyższych zasad napisał nam właśnie on i jeśli brzmią one dobrze i zyskują niecodzienne brzmienie to duży plus. Wśród wokalistów najbardziej odpowiadał nam Sparks, który bardzo kocha swój sceniczny, teatralny styl, jednak szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że chce uniknąć współpracy z nami.
Brainvision – Syntezatorowa mini symfonia w stylu Giorgio Moroder. Nie jest to utrzymane typowo w stylistyce lat 80, mamy tu produkt o bardzo surowym motywie gitary, który przypomina nieco Queen. Stąd tytuł, w hołdzie dla gitarzysty zespołu Brain May. Początkowo jest taneczny, ale to w końcu zwalnia, aby pod koniec nadać mu wymiaru melancholijnego. Kochamy dźwięki tego kawałka, jest to swoiste odzwierciedlenie ducha całej płyty.
Parade – Jest to czas, który pozwala na odpoczynek przed ostatecznym atakiem. Na winylu, będzie to pierwszy kawałek na stronie B. Utwór wolny, ale o wysokiej intensywności. Ma sporo elementów pop glamowych z lat 70, jak wiele utworów na tym albumie. Za każdym razem wokale są proste, nie wymagające doskonałego, angielskiego akcentu.
Newlands – Ponownie Morgan Failon. Jest to przełom, który zabiera nas chyba do najbardziej tanecznego kawałka na tym albumie. W polowie utwór bardzo przyspiesza, niemal jak hard-rockowy numer, ale nie traci przy tym swojej lekkości. W końcówce staje się bardzo ciepły i towarzyszy mu bardzo mglisty i lekki wokal. Newlands mówi o życiowych niepowodzeniach.
Hellix – Nadal petarda, ale utrzymana bardziej w stylu funky, aniżeli inne. Pedro często żartuje, że ten album będzie najbardziej eterycznym albumem wydanym kiedykolwiek w Ed Banger. Jest bardzo nieprzewidywalny, bardzo często zmianie ulega klimat utworu. Jest to taki kawałek, który zapewne spodoba się wielu fanom elektroniki. Jesteśmy trochę jak pierwsza grupa, w której debiutował Lionel Richie – The Commodores.
Audio, Disco, Video – Dosłownie oznacza „słyszę, widzę i uczę się po łacinie”, to kolejny singiel po Civilization w którym następuje przejście na inną płaszczyznę. Mimo, że grany jest na 152 BPM, nadal pozostaje bardzo czułym i zmysłowym utworem. Jest to również najdłuższy utwór na płycie, to idealne zakończenie albumu, a także doskonałe zakończenie dla naszych przyszłych koncertów.
Źródło: Wywiad udzielony francuskiemu magazynowi TSUGI dnia 5 lipca 2011.
Premiera nowego albumu Justice będzie miała miejsce 25 października oczywiście w Ed Banger Records!