Guetta gorszy tylko od Red Hot Chili Peppers
Nie przepadacie za Dawidem? W takim razie potraktujcie to jako ciekawostkę dotyczącą kogoś, kto jeszcze kilka lat temu był jednym z wielu bawiących Was didżejów na polskim Sensation we Wrocławiu. A teraz?
A teraz jest gościem, którego menedżment nie może przeżyć swojej decyzji, żeby nową płytę wydać w tym samym dniu co żywa legenda funk-rocka Red Hot Chili Peppers (którzy pierwsze takie sukcesy odnosili już na początku lat 90.). Pewnie sam David nie może wybaczyć sobie takiego ruchu i krąży po biurze krzycząc: „No kto na to wpadł?!”.
To, że w sporej ilości krajów (i prawdopodobnie z tego tytułu w przyszłym tygodniu na ogólnej liście albumów najlepiej sprzedawanych na całej naszej planecie) album „Nothing But The Beat” zadebiutował na drugim miejscu, tuż za krążkiem Red Hotów, jest oczywiście przepotężnym sukcesem.
Ale to jak z wczorajszym meczem z Niemcami – byliśmy o 5 sekund od zwycięstwa, Guetta był o mały kroczek od bycia na totalnym światowym szczycie. To z całą pewnością największy sukces w historii „artystów, którzy jeszcze przed chwilą byli zwykłymi DJ-ami, jednymi z wielu”.