Cytat tygodnia: 'clubbing to niebezpieczny sport’

Właściwie to powinno nazywać się ROTFL tygodnia. Wiemy, że nie kopie się leżącego, ale trudno przejść obok „czegoś takiego” (bo trudno to nazwać artykułem) obojętnie. Wczoraj na onecie znaleźliśmy tekst o clubbingu autorstwa Kaśki Paluch, który wydaje nam się tak nonsensowny, że aż nieprawdopodobny. Trudno uwierzyć, że ktoś – poza Kaśką oczywiście – go przed umieszczeniem na stronie w ogóle przeczytał.

Oto kilka najciekawszych fragmentów:

„Wypadek na krakowskim Wielopolu nie był pierwszy. Historia clubbingu ma też swoje mroczne epizody, które nie powinny się wydarzyć. A jednak były – i rzuciły cień na tę popularną formę rozrywki”

(tu warto dodać, że chodzi o tragiczne zdarzenie, które wcale nie miało miejsca w klubie, ani przed klubem, a przed domem publicznym)

„Nikomu nie przychodzi do głowy, że ten wieczór zakończy tragedia. Nic w tym dziwnego. Weekend, wieczór, spotkanie ze znajomymi i alkohol są po to, by o problemach myśleć jak najmniej. To czas zabawy i beztroski, kiedy nie wybiegamy w przyszłość dalej niż na myśl o tym, w jakiej kolejności „zaliczyć” bar, toaletę i parkiet”.

 „A clubbing niesie za sobą szereg niebezpieczeństw mniejszego lub większego kalibru. Te najcięższe nierzadko pochłaniają setki istnień”.

„Życie nocne czy po prostu clubbing niesie za sobą jednak wiele więcej niebezpieczeństw i często właściciele klubów nie mają na to wpływu. Choć przed każdym lokalem czuwa ochrona, nierzadko wspomagana przez monitoring, na każdej imprezie zdarza się, że kogoś nerwy poniosą za bardzo i swoje argumenty spróbuje przeforsować pięścią. Kilka lat temu we z wrocławskiego klubu Vulevu młody, zdrowy chłopak, wyjechał na wózku. Dostał cios nożem w plecy, bo wtrącił się w bójkę, jaka wywiązała się podczas imprez”.

„Teoretycznie na tego typu sytuacje jesteśmy narażeni także w „normalnych” sytuacjach. W nocy, w klubach, jest o to jednak o wiele łatwiej. Pobicia czy inne uszkodzenia ciała zdarzają się na niemal każdej imprezie”.