News

Czy USA popsują nam imprezy?

Wśród najważniejszych wydarzeń i trendów mijającego roku, trudno pominąć fakt, że nagle cała Ameryka oszalała na punkcie muzyki tanecznej. Wszędzie w USA pisano o nowej elektronicznej rewolucji, przepełnionych festiwalach, eventach i klubach.

Wszystko prawdopodobnie przez szturm tanecznych nagrań na mainstreamowe radia i telewizję. Najpierw Guetta zaczął zapraszać do swoich kawałków różnych Akonów i Will.I.Amów, potem Afrojack z pomocą Ne-yo i Pitbulla (sic!) wylądował na szczycie amerykańskiej listy singli, potem 80% wykonawców r’n’b przerzuciła się na housową lub electro-housową odmianę muzyki „urban”, dutch housowe wstawki przeniknęły nawet do twórczości Beyonce… Obok tego electro-dubstepowy Skrillex stał się „nowym artystą numer jeden”, dostał nawet nominację do Grammy w tej kategorii.

Co z tego wynika dla nas? Pomińmy fakt zdominowania komercyjnych rozgłośni radiowych przez pseudohousowe przeboje, a skupmy się na naszych imprezach. Rok 2012 będzie na pewno przełomowy pod jednym względem – polskie agencje będą musiały się uporać z nową, smutną dla nich i dla nas rzeczywistością – wielka eksplozja mody na eventy w USA spowodowała, że pojawił się nowy i ogromny rynek dla didżejów, w dodatku rynek gotowy płacić horrendalne pieniądze za występy wielkich gwiazd.

Podobno spora grupa popularnych didżejów już zaczęła znacznie podwyższać swoje stawki za granie. Po co mają do nas przylatywać za mniejsze pensje, skoro w USA mogą grać częściej i za więcej? Czy zatem czeka nas eventowo-festiwalowy sezon bez didżejskiej czołówki w naszym kraju? Czy będziemy musieli poczekać, aż amerykańskie szaleństwo przeminie? Dowiemy się w przyszłym roku.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →