Wielkie nazwiska zabiły Cocoon Club?
Pytanie w temacie może się komuś wydać na pierwszy rzut oka absurdalne, ale czy faktycznie? Jakiś czas temu pisaliśmy o problemach klubu Svena Vatha we Frankfurcie, teraz już wiadomo na pewno, że nikt klubu nie uratuje i to kultowe miejsce zakończy swoją działalność w piątek 30 listopada.
W oficjalnym komunikacie czytamy między innymi, że poza Vathem i Villalobosem, w 2012 klub gościł wielkie nazwiska sceny housowej i trancowej takie, jak: Markus Schulz, Fedde Le Grand, Paul Van Dyk czy Laidback Luke. I tu powstaje pytanie – czy to właśnie paradoksalnie nie było jednym z powodów jego problemów? Może trzeba było pozostać przy sprawdzonych brzmieniach, przy działającym dobrze w poprzednich latach technicznym profilu?
Stawiając na znane, bardziej komercyjne nazwiska kieruje się ofertę do teoretycznie większych tłumów, ale też publiki mniej wiernej, w jakimś procencie przypadkowej, chwilowej. Czy to właśnie było gwoździem do trumny klubu Svena? Po wielkim boomie bardziej mainstreamowej młodzieży się znudziło, a poprzedni bywalcy zdążyli się już do tego miejsca zniechęcić? Ciekawe, co by się stało, gdyby Cocoon pozostał przy brzmieniach deep house, tech house i techno. Może ta sytuacja pójdzie w świat jako komunikat, że warto trzymać się swojej linii i nie chodzić na kompromisy?