7 Wspaniałych 2012: Arctic Moon i Indecent Noise
Rozmawiałem niedawno z jednym z dziennikarzy muzycznych, który ubolewał, że w Warszawie polska muzyka taneczna kojarzy się tylko z Catz N’ Dogz, Czubalą, Viadriną czy Sienkiewiczem, a przecież to zjawisko dużo szersze, wybiegające poza chwilowe mody i trendy, poza deepowy house i techno.
Częścią tego zjawiska, o której w Warszawie się nie mówi albo mówi z przekąsem, jest wciąż prężna na świecie i mająca swoją reprezentację w kraju scena trancowa. Moda na trance minęła, branżowe magazyny w rodzaju Mixmaga czy DJ Maga o transie nie piszą, największy transowiec świata Tiesto w międzyczasie przerzucił się na electro-house, ale jak dobrze wiemy tu na FTB nie oznacza to, że trance zniknął, że miliony fanów tej muzyki na całej planecie rozpłynęły się w powietrzu.
Obserwując Polską Listę FTB na przestrzeni ostatniego roku, czytając uważnie Wasze komentarze można stwierdzić jedno – nie lubicie, gdy producenci idą za trendami, gdy przejmują modna aktualnie patenty i kombinują przy własnym stylu. Wolicie, żeby byli wierni sobie i własnym dźwiękom, nawet jeśli to będzie oznaczać, że „nie będą na czasie”. Z drugiej strony – mody przeminą, a doskonały uplifting trancowy numer na zawsze pozostanie doskonałym uplifting trancowym numerem.
Powyższej zasadzie hołduje Arctic Moon, który systematycznie udoskonalał swój warsztat na przestrzeni ostatnich kilku lat, by w roku 2012 stać się już światową ścisłą czołówką w swojej kategorii. Gdy Armin van Buuren po przerwie zaczął wracać do upliftingowych klimatów, jednym z częściej granych przez niego producentów był właśnie Arctic Moon. Ukoronowaniem tego jest zaproszenie Tomasza do Den Bosch, na kulminację świętowania ASOT 600.
Arctica można się było tam spodziewać, ale sporym zaskoczeniem jest fakt, że obok niego zagra tam inny Polak – Indecent Noise. To zdecydowanie najpopularniejszy polski trancowy producent wg Polskiej Listy FTB – każdy z jego numerów był w ścisłej czołówce notowania. Podobnie jak u Arctica mamy tu do czynienia z wiernością swojemu stylowi, bezkompromisowością, postawą sprzeciwu wobec chwilowych trendów.
Jak się okazuje taka postawa się w dłuższej perspektywie opłaca – zarówno Arctic Moon, jak i Indecent Noise mają zagraniczne bookingi i status ważnych postaci swojej sceny. Wyróżnienie Indecenta przez Armina również jest tu znamienne – być może polski producent nie przepada za van Buurenem, Holender może rzadko grywa numery Polaka, ale najwyraźniej poczuł, że trzeba docenić go za to, że należy do aktywnego grona artystów dbających o to, by duch mocnego i szybkiego brytyjskiego trance’u nie ginął.
Poza tym, że sam osiągnął niesamowity poziom producencki, w 2012 roku powołał też do życia Mental Asylum, label wydający i promujący również innych, godnych polecenia artystów. Oby zarówno Indecent Noise, jak i Arctic Moon nie zwalniali tempa w 2013 roku! Wielkie gratulacje za ostatnie 12 miesięcy! Już 8 lutego zagrają razem w Sydney.



