Mat Zo atakuje Tiesto i Armina (i nie tylko)
Dawno żaden ze znanych DJ-ów nie zapędził się tak w atakowaniu swoich kolegów po fachu, jak ostatnio Mat Zo na swoim Twitterze.
Zaczęło się od… wątku odzieżowego. Od następujących słów: 'Nie wiem, co bardziej zniszczyło moją karierę – to, że mówię co myślę bez ogródek, czy to, że nie noszę gównianych czarnych koszulek Bixel Boys z napisem '#FreeLife (…). Nie zgadzam się z tym sloganem – życie wcale nie jest wolnością i nigdy nie będzie’.
Następnie pojawiło się kilka kolejnych 'głębszych refleksji’ na temat życia i kariery, np.:
’Na moich zdjęciach prasowych modlę się do niczego innego, jak pustki wszystkiego, co reprezentuję.’
’Mam dość tej mentalności, tych ubrań, tego, że to wszystko jest zupełnie pozbawione znaczenia. To jakieś jedno wielkie liceum, ciągle na nowo. Nienawidzę tego, najchętniej wyniósłbym się do lasu’.
’Jeśli jesteś nerdem, dłubiącym ciągle muzę przy kompie, nie wstydź się tego. Pokaż tym wszystkim gwiazdeczkom, że jesteś lepszy od nich nawet bez wysilania się’.

Potem rozpędził się tak mocno, że nie powstrzymało go to przed osobistymi wycieczkami w kierunku konkretnych DJ-ów:
’Tiesto kiedyś powiedział mi, że 'ci wszyscy trancowcy to tylko zgraja starych nieudaczników’. Może dlatego, że pozostali przy swojej prawdziwej pasji i nie gonią za cipkami? Więcej ludzi powinno wiedzieć, co ci oszuści tak naprawdę myślą’.
’Armin van Buuren jest najgorszy. Zobaczcie, jakie talenty on supportuje w swojej Armadzie. Zobaczcie, jaki oni wszyscy muszą być muzycznie ograniczeni. Dosłownie zarekwirował cały gatunek trance, jakby należał do niego. Zbyt długo już to trwa – to udawanie, że oni robią swoją muzykę, a my, prawdziwi producenci mamy przez to trudniej. To panowie od rozrywki, ale czy muzyka powinna być TYLKO rozrywką. Armin to całkiem miły gość, ale nie jeśli chodzi o interesy. Armada zawłaszcza swoich artystów w bardzo nieładny sposób, wiem bo to przeżyłem. Z kolei Anjunabeats pomogli mi rozwinąć się i działali na moją korzyść, a nie tylko swoją. A Deadmau5? Wcale się tu nie będzie wypowiadał, bo ma to gdzieś. Ludzie nie są świadomi, co się dzieje – informacje o ghost producentach do nich nie docierają, bo oni wcale niczego na ten temat nie czytają. Ludzie nie chodzą na festiwale typu UMF dlatego, że przeczytali o nich na blogach. Większość to ignoranci, którzy się tym wcale bliżej nie interesują’.
I jeszcze wisienka na torcie na zakończenie: 'Nie dbam o to, czy właśnie zamordowałem własną karierę. Chciałbym tylko, żeby headlinerami na festiwalach byli prawdziwi, autentyczni artyści, a ci ściemniacze powinni grać przed nimi’.