7 klasyków: Chris Lake
Chris Lake już jutro przyleci do Polski. Zamelduje się w hali Łuczniczka w Bydgoszczy, by zagrać jako główna gwiazda enHouse 2010. To idealna okazja, by przypomnieć wszystkim 'nowym fanom house’u’ jak wiele ciekawego już zrobił w swojej karierze. Oto nasza subiektywna siódemka, czekamy na Wasze komentarze – co jeszcze Pana Jezioro powinno się znaleźć w czołówce takiego zestawienia?
1. Chris Lake „Changes” 2006
Przełomowy dla niego kawałek – nagrywał i wydawał już od 2002 roku, ale na pierwszy, wielki sukces musiał poczekać cztery lata. Trzy odpowiednio ułożone na fortepianie dźwięki zdobyły cały housowy świat, do dziś to najbardziej rozpoznawalny track Krzysztofa.
2. Chris Lake „Release” 2006
Po jednym wielkim przeboju potrzebny jest drugi – Chrisowi się udało, następny w kolejce był numer „Release”, który jest niejako zapowiedzią rozbratu z klimatami electro-housowymi. Od tego momentu w jego muzie więcej będzie tech-house’u, a „Release” spokojnie mógłby się ukazać wczoraj – wciąż brzmi tłusto, świeżo i potężnie. Wciąż słychać electro, ale aranżacja odbiega od typowych electro-housowych hitów, a electro motyw ciekawie przybrudzony.
3. Chris Lake & Sebastien Leger „Aqualight” 2006
Wciąż jesteśmy chronologiczni – zostajemy w 2006 roku, kiedy to Lake spotkał się w studiu z Legerem. W sierpniu 2007 obaj zagrali na Electrocity i mieliśmy tam okazję posłuchać tej perełki. Tu już wkracza nowoczesność – micro electro tech-house z chwytliwym i uzależniającym motywem. Nieśmiertelny wałek, popis obu panów.
4. Lake & Lys „La Tromba” 2009
Tym numerem w zeszłym roku rozpoczynał swoje sety na Sensation niejaki Mr White. Trąbkowy motyw to rzecz dla każdego, powinni go też kojarzyć Wasi rodzice. Mógłby być hymnem Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, jest do dziś hymnem wielu klubowych imprez – sprawdza się w każdej sytuacji. Warto też wspomnieć o mocarnym, przesterowanym basie, który urwie każdą housową (a może nawet i rockową?) głowę.
5. Chris Lake „Only One” 2008
Na pierwszy rzut ucha niezwykle niepozorny kawałek, Chris znów postawił tu na wyraźną linię basową, co w dzisiejszych czasach jest właściwie dość rzadkie (raczej bas dudni na dołach, ale niekoniecznie charakteryzuje się wyraźną melodią). Do tego żeński wokal małżonki, bardzo przyjemny dla ucha, jednocześnie daleki od tandety. Uplifting house music!
6. Chris Lake „Humanica” 2010
No dobrze – jeszcze jedan track Krzysztofa, gdzie wyróżnia się mocna, lekko przesterowana linia basowa. Szalejąca harmonijka może niektórych irytować albo przypominać bałkańskie szlagiery (albo jedno i drugie), ale z drugiej strony słychać w niej surowość bluesa, a tego jeszcze chyba nie było. Tak czy siak bas wygrywa – urywa i gniecie.
7. Chris Lake „Carry Me Away” 2007
Numer, który części z Was pewnie kojarzy się z warm-upem przed „Elements of Life Tour” Tiesto. Chyba najbardziej płynący, progresywny kawałek w karierze Krzysztofa. Miły, przyjemny, sympatyczny, przy tym wkręcający i poprawiający nastrój. Klubowa perełka z nutą melancholii, dzięki ogólnemu charakterowi i wokalowi Emmy Hewitt rzecz sytuująca się blisko muzyki trance. Zamiast parkietowego ostrza, mamy tu raczej pieśń o miłości, urzekający kawałek subtelnego progresywnego house’u.