News

30 lat za deckami – 13 tysięcy znaków od Svena Vatha

30
Years on the Decks!

(…from
a DJ’s mind)

„Hey
Mr DJ play that song – keep doin’ it, doin’ it – all night
long”…
 

(Tony
Touch)

i
dokładnie o to w tym wszystkim chodzi: kawałki z fantazją i
zamyśleniem, kawałki przy których się szaleje, zakochuje, kawałki
do których się śpiewa, kawałki z sercem i duszą. Ale też o
wersje instrumentalne, niezależnie od tego, czy są skomponowane za
pomocą komputera czy tworzone „ręcznie”, o utwory z dźwiękami,
które inspirują pożądanie i wydzielają wolność. Dla mnie
chodzi o kawałki, które mają moc blasku; które opowiadają
historie albo niosą nadzieję. Utwory, które brzmią i zapraszają
do słuchania – czasem abstrakcyjne i pozaziemskie, czasem bardzo
znane i chwytliwe. Kawałki, które nigdy nie powinny się kończyć;
które zatrzymują chwilę i zmieniają wszystkich z nas w centrum
wszechświata dokładnie w momencie, w którym są grane – grane
głośno! I nie mówię tylko o DJ-ach wybierających je, a nawet
bardziej o słuchaczach i ludziach tańczących… Muzykę, która
daje nam to, czego wszyscy szukamy. Wiele kawałków pokazuje naszą
ukrytą lub szaloną stronę, wiele wywołuje uśmiech, a niektóre
nawet płacz. Muzyka dotyka nas i porusza. Kawałki powodują ruch,
od tańczenia na dyskotekach, przez breakdance przy fajnych rytmach,
aż do – oczywiście – „rejwu” ostatecznego. Potrzebuję
utworów, dzięki którym będę po prostu tańczyć i tańczyć,
takich, które łączą te dwa kluczowe elementy: sprawiają, że
czujemy świat, w którym żyjemy, ale jednocześnie pozwalają nam o
nim na chwilę zapomnieć – tylko naprawdę dobry kawałek może to
zrobić.

„This
House Is Mine”– Discover and impart…
 

(The
Hypnotist)

Znajdowanie
muzyki, która jakościowo odstaje od mas – to moja misja.
Wizjonerskiej muzyki, która nigdy nie odpuszcza. Muzyki, dzięki
której chce się więcej. Muzyki, która ma moc stworzyć coś
nowego i jednoczyć ludzi. Muzyka przez i dla DJ-ów, najlepiej w
mocnym, parkietowym brzmieniu, lecz nie konserwatywnym, ale dowolnym
w aranżacji i otwartym na nowe pomysły, zwłaszcza otwarta na
połączenie nowego ze starym. Powinna być głośna i potężna, a
jednocześnie delikatna, podprogowa, uduchowiona i cicha, dziwacznie
eksperymentalna i totalnie dziwna. Musi być autentyczna, nie może
być czymś kopiowanym i imitowanym. Rewolucyjna muzyka, która
tworzy coś nowego. To mnie napędza i taka powinna być muzyka, tego
szukam i to chcę osiągnąć. Szukając i tworząc od trzydziestu
lat… Nieustannie!

„The
Sound Of Music” – Techno, House and…
 

(Falco)


muzyki
klubowej – to robione na zamówienie brzmienie na parkiet. Było
ono bardzo ekscytujące dawniej, gdy elektroniczne dźwięki stawały
się coraz częściej obecne i przyjmowane w klubach. Wyraźnie
przypomnieć sobie mogę, jak pierwszy raz usłyszałem Kraftwerk w
1981 w Dorian Gray. Dosłownie rozwaliło mi czaszkę! Dorian Gray
miał wtedy najlepsze nagłośnienie w Niemczech i czułem się,
jakbym był wewnątrz UFO: światła laserów i chmury mgły (leciał
„Computerwelt”) w połączeniu z tą muzyką… Było to
wszystko, czego mógłbym potrzebować! Od tamtego dnia, muzyka
elektroniczna zawsze pozostawała dla mnie najbardziej interesującą
i wyzwalającą muzyką. Rewolucja muzyczna, zwłaszcza rewolucja na
parkiecie, jest rewolucją elektroniczną! Oczywiście brzmienie jako
takie jest aspektem decydującym. Buntownicze dźwięki analogowe,
tworzone na przykład z użyciem maszyn Roland o znanych, magicznych
numerach 909, 808, 101 i 303, wraz z Mini Moogiem albo syntezatorami
Korga MS20 i MonoPoly, prawdopodobnie najbardziej ukształtowały
brzmienie techno i house’u.

W
ostatnich kilku latach wiele było komentarzy i dyskusji dotyczących
brzmienia płyty winylowej (która nadal jest, przy okazji, głównym
z analogowych źródeł dźwięku). Mimo to, niezależnie jak
zapatrujecie się na to: dobrze wyprodukowana płyta, odtworzona za
pomocą dobrego systemu, na dobrym przedwzmacniaczu/mikserze po
prostu brzmi lepiej niż jej jakikolwiek rywal cyfrowy. Winyl jest
TYM źródłem dla każdego, kto wysoko ceni dobre brzmienie.

Zawsze
inwestowałem mnóstwo czasu w szukanie muzyki. Zwykłem chodzić do
sklepów z winylami kilka razy w tygodniu, by sprawdzić najnowsze
płyty, wymienić doświadczenia z innymi DJ-ami i producentami oraz
podyskutować o techno i muzyce house. Niestety, przez ograniczenia
czasowe, stać mnie teraz na ten luksus tylko dwa razy w miesiącu,
ale ludzie z frankfurckiego Freebase są tak uprzejmi, że wysyłają
mi płyty do domu, jako że za często jestem w trasie. Przyznać
muszę, że brak mi społeczności sklepów z winylami i wymieniania
na miejscu informacji z innymi DJ-ami. Poza tym, regularnie dostaję
wiele promosów. Mimo to, nie było żadnej zmiany w moim „rytuale
słuchania”: poświęcam wiele czasu sesjom odsłuchiwania winyli.
Moim credo jest wyszukiwać i wybierać nową muzykę, łączyć ją
i za każdym razem tworzyć z niej kompletnie nową podróż
muzyczną; to był mój styl przez ostatnich trzydzieści lat. Treść
i jakość tej muzyki zawsze były jej najistotniejszą częścią –
nieważne, czy muzyka była abstrakcyjna czy melodyjna: moje oczy i
uszy zawsze skierowane były w stronę parkietu. Pochodzę stamtąd,
dosłownie dorastałem na parkietach dyskotek we Frankfurcie i na
Ibizie, i to one są powodem tego, że nadal występuję. To miejsce,
w którym moja muzyka powinna móc się rozwijać.

Technology
& development: the famous turntables, my working tool – I was
never interested in the development of playback possibilities…

Przez
wiele lat DJ-e nie byli zainteresowani technologiami odtwarzania,
jako że jedynymi narzędziami i tak były gramofony. Miksowanie było
i nadal jest dla mnie kluczowe. Wyzwaniem jest zmiksowanie seta w
płynny sposób, zwłaszcza gdy trwa kilka godzin. U mnie zawsze jest
to połączone z motylami w brzuchu, ze stymulacją i podnieceniem.
Powiedziałbym, że moją siłą jest improwizacja, to: „spróbujmy
jeszcze raz!”. Grając seta, namiętnym zadaniem jest pracować do
momentu, w którym możesz się wycofać w sposób, by wszystko
działało jakby samo. Zacząłem grać tak, jakbym grał na
instrumencie. Spór między dwoma płytami zawsze zapowiada –
czasem delikatnie, a czasem raczej szybko – następną fugę.
Muzyka przeplata się, a w miksie i na parkiecie pojawia się
całkowicie nowa dynamika. Energia, a nawet magia, zaczyna płynąć
przez pomieszczenie i to jest dokładnie moment, w którym wszystko
się zatraca i gdy ma się odczucie, że dokładnie teraz – i
dokładnie tu – jesteśmy SOBĄ!

Nigdy
nie mógłbym sobie wyobrazić siebie pracującego z przyciskiem
„sync”, bo brakowałoby mi napięcia, a poza tym, czegoś bardzo
ważnego: zabawy miksowania! Nie jestem również fanem efektów i
sztucznych dziur. Pewnie, jakieś oszustwa z użyciem korektora są
raczej normalne i rzeczywiście mogą być efektowne, ale podkreślić
chcę, że muzyka, którą gram, nie potrzebuje żadnego
przetwarzania, edycji i podobnych, bo już zawiera pewną
oryginalność i nie tylko może utrzymać swój charakter, ale też
rozwijać go i odsłaniać! Jest również sprawa autora i
producenta; nie byłbym zadowolony, gdyby mój kawałek został
całkowicie pocięty i utopiony w efektach. Chodzi mi o to, że co
wtedy zostaje z kawałka? Ostatnimi czasy jest w tym wielka płynność,
DJ występuje jako producent, a producent jako DJ. Winę zrzućcie na
technologię!

Ja
jestem DJ-em, selekcjonerem i mediatorem, mój występ i uwaga są
całkowicie oddane muzyce, którą wybrałem i publiczności – i
chwili! Nacisk na DJ-ów pełnych pasji, którzy oddają się muzyce,
doborze muzyki i jakości ich seta, zwiększył się kolosalnie.
Dzisiaj po prostu wymaga się, by ćwiczący albo początkujący DJ
miał już wyprodukowany kawałek. Ok, to może pomóc, ale co mówi
to Wam o walorach DJ-a?

Przez
ten proces technologiczny – który był również zainicjowany przez
producentów i DJ-ów – DJ ma trudności z utrzymaniem swojej pozycji
jako selekcjoner i pośrednik. Przemysł awansował, jest teraz na
szczycie niszczenia sztuki i umiejętności grania z winyli, z całymi
tymi nowymi narzędziami programowymi i cyfrowymi możliwościami.
Jest z pewnością ryzyko, że technologia coraz bardziej wychodzić
będzie przed muzykę, ale używanie efektów i narzędzi DJ-skich
może również prowadzić do… Rezultat może być prostym
dźwiękiem, statycznym i dogmatycznym. Ta osobista fascynacja może
być zatracona, a magia chwili zastąpiona obliczeniami.

Kto
w takiej sytuacji mógłby nadal pisać dobre i ambitne utwory? Kto
nadal potrzebowałby przesłań i nastrojów w utworach, gdy
większość stanowić będą wymienialne beaty? „Producenci
fragmentów” i „loopowi-” oraz „efektowi-lapdżeje”
otworzyli dla nas również nowe drzwi, ale ogromna ilość produkcji
– i mimo to jakość nie jest często tutaj najważniejszym
aspektem – zbyt wiele traci z ugruntowywaniem się tego sposobu
pracy. A przynajmniej stało się czymś zbyt ważnym na parkiecie.

Ostatecznie,
zawsze zgadzaliśmy się, że kawałki jednoczyły scenę. Kawałki,
które mają początek i koniec, takie z historią, konkretnym
nastrojem: „Knights of the Jaguar” jest tutaj wybornym
przykładem, z pewnością. Jednak kawałki jak te, zależą od
odpowiedniego medium, które daje im przestrzeń do rozwoju. Po
oświadczeniu, że produkcja genialnego gramofonu Technics 1210
kończy się, powinno utrudnić rozwijanie tego wrażenia w obecnym
pokoleniu, a jeszcze bardziej w nadchodzących. Co powiedziałby
pianista, gdyby postawiono go przed faktem, że fortepiany nie będą
już produkowane? Mimo to mógłby kontynuować granie na
elektronicznych pianinach – które i tak mają więcej możliwości!
Smutna wiadomość, nie tylko dla DJ-ów winylowych, bo przez to
powoli zanika część naszej kultury. Ważna część, bez której
całe to ruszenie nie byłoby możliwe.

„Put
the needle on the record…”
 

(Criminal
Element Orchestra / M/A/R/R/S)

Chociaż
coraz trudniejsze staje się dla mnie, jako DJ-a winylowego,
odszukiwanie muzyki, z niecierpliwością oczekuję nadchodzących
lat i występowania dla Was. Proszę, wybaczcie mi, jeśli tu i tam
zagram z płyt CD – wiecie, że robiłem to też w przeszłości i
w przyszłości mogę to robić trochę częściej. Mimo to, winyl
nadal jest dla mnie Ligą Mistrzów i dalej będę wspierał go i
wydawał! Cały czas uważam dwa gramofony i mikser za swój
instrument, przez już trzydzieści lat i nic nie powinno się w tym
zmienić. Co więcej: byłbym bardziej niż szczęśliwy, gdyby wielu
z obecnego i nadchodzącego pokolenia podzielało dokładnie tę
fascynację perfekcyjnym brzmieniem, kawałkami oraz nastrojami wraz ze
mną i podążało za mną.

Chciałem
podziękować Wam za swoje zaufanie, miłość, zainteresowanie i
swój pot w ostatnich trzydziestu latach – w powietrzu zawsze była
i będzie miłość!

Całe
szczęście, moja pasja do tańca i muzyki pozostała niezmieniona,
więc również w przyszłości moją największą przyjemnością
będzie występowanie dla was za deckami.

Życzę
Wam i Waszym rodzinom wesołych świąt oraz głośnego (albo cichego),
ale przede wszystkim, szczęśliwego nowego roku 2011!

Do
zobaczenia na parkiecie – tańczmy!

Oddany,

Sven

P.S.
Oczywiście chcę Wam więcej powiedzieć o moich przemyśleniach i
doświadczeniach w ostatnich trzydziestu latach. Więcej o tym
później, może pod koniec 2011, jako że pracuję już and tym i
dam Wam znać.

P.P.S.
Osiemdziesiąt
procent DJ-ów, którzy mają kontrakt z agencją bookingową Cocoon,
gra z winyli.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →