Minęło 10 lat od legendarnego występu Swedish House Mafii w Nowym Jorku

Podczas tego 2-godzinnego legendarnego seta mogliśmy usłyszeć aż 36 produkcji. Były to jedne z do tej pory najbardziej znanych EDM-owych klasyków jak np. Greyhound czy kolaboracja Sebastian Ingrosso oraz Alesso pt. Calling. Lata 2010-2015 uznaje się za złote czasy EDM-u. Był to również czas gruntownych zmian w muzyce elektronicznej, ponieważ pojawiły się nowe możliwości w produkcji utworów. W ten sposób zaczęły pojawiać się nowe gatunki muzyczne jakimi był np. festival trap.

W obecnych setach Swedish House Mafii nie usłyszymy już takich produkcji jak Atom od włoskiego duetu producentów Nari & Milani czy Resurrection od Michaela Calfana. Przesłuchanie na żywo takich piosenek to było coś, jednak czas płynie do przodu.

Aktualnie sety SHM w 90% składają się z piosenek, którzy uczestnicy projekty sami wyprodukowali. Jest to imponująca statystyka w porównaniu do hiszpańskiego DJ-a Danny'ego Avilii, który podczas swojego koncertu na festiwalu Neversea w Rumunii zagrał - UWAGA - trzy własne piosenki. Przypomnijmy, że był to set trwający półtorej godziny, a w sumie Hiszpan puścił 87 utworów.

Dlaczego tak uważamy? Po pierwsze - znakomity dobór piosenek, o którym wspomnieliśmy w akapicie wyżej. Po drugie - aranżacja występu oraz intro. Występy producentów zawsze przyprawiały nas o gęsią skórkę. Szwedzi nadal używają znanego elementu czyli opadającej kurtyny na początku koncertu. Po trzecie - miejsce odbywania się imprezy.